Kilka luźnych przemyśleń o najbardziej fascynującej drużynie
przed startem sezonu NBA – Sacramento Kings:
1. W zasadzie łatwiej jest rozszyfrować kod enigmy niż
przewidzieć jak potoczy się sezon w wykonaniu Kings. Nie byłbym zdziwiony gdyby
nagle wygrali 50 meczów, tak samo jak i nie byłbym zdziwiony gdyby tych meczów wygrali
zaledwie 25. Ich celem oczywiście jest awans do playoffów i w tym wyścigu
wprawdzie nie są pozbawieni szans, choć należy pamiętać, że Sacramento
nie wygrało choćby 30 meczów w sezonie od roku 2008. Więc w tym wszystkim nie
chodzi nawet o same playoffy, a o sens rozgrywania meczów na przełomie marca i
kwietnia. Sacramento w tym okresie musi grać o coś.
2. Kings wysłali zeszłoroczny pick w drafcie – Nika Stauskasa
– do Philadelphii (i przyszłe wybory w drafcie), by pozbyć się zbędnych
kontraktów. Ten ruch miał zapewnić im miejsce w salary-cap, dzięki czemu mogliby
podpisać Wesa Matthewsa czy Montę Ellisa. I ten cały manewr miałby sens, gdyby
Sacramento byłoby z którymś z powyższych zawodników dogadane. A tak zostali
wykiwani i skończyli tylko lub aż z Marco Belinellim, który w tym wypadku jest
jak koniec oprowadzania po mieszkaniu i pytanie gościa „czy to już wszystko”?
To jest też o tyle ironiczne, że Kings w dwóch kolejnych
draftach wybierali shooting-guardów, tylko po to by teraz za wszelką cenę podpisać za
spore pieniądze wolnego agenta na tę pozycję. McLemore się wprawdzie nigdzie
nie wybiera, ale tak czy siak zakontraktowanie Belinelliego to nie jest wotum
zaufania w stronę młodziana.
Jeszcze jedno: jeżeli w dwóch kolejnych draftach wybierasz
zawodników na tę samą pozycję, to nie dziw się, że któryś z nich będzie wyglądał
jak bust. Posiadanie zbyt wielu utalentowanych młodych graczy w drużynie to wprawdzie
dobry problem, ale co by nie mówić wciąż problem.
3. Tuż po drafcie zastanawiało mnie czemu ci biedni Kings nie
poszli po rozum do głowy i nie wybrali Emmanuela Mudiaya. Bo skoro chcieli
rozgrywającego – o czym świadczy sprowadzenie Rajona Rondo, choć w składzie
mieli lepszego PG w postaci Darrena Collisona – to czemu nie wzięli właśnie
Mudiaya? Naprawdę lepiej podpisać gościa z bagażem (Rondo), który nie wiadomo czy się odbuduje, kiedy masz i możesz mieć lepszego gościa w drużynie?
Musze tutaj dopisać, że lubię Willie Cauley-Steina i mu
kibicuję, tylko po prostu wydaje mi się, że Mudiay pasowałby jak dupa do wiadra
w tej drużynie Sacramento. Po prostu.
4. Zastanawiam się jak Karl rozwiąże dylemat z podstawowym
składem w Sacramento. Czy iść w small-ball już od początku? Rudy Gay zaczynałby
na 4 i pod koniec ubiegłego sezonu wyglądał na tej pozycji naprawdę dobrze.
Wtedy na pozycjach 1-3 startowałby ktoś z czwórki Rondo/ Collison/ McLemore/
Belinelli i to wygląda na katastrofę w obronie, jednak – hej – trenerem i tak
jest Karl, więc tego raczej nie da się uniknąć. Ewentualnie Omri Casspi mógłby
zaczynać na 3, lecz to wydaje się mniej prawdopodobne. Rondo i Collison na pewno
będą grać razem w niektórych momentach i może będzie miało to nawet jakiś sens.
5. Small-ballowa opcja wydaje się rozsądna przy wystawianiu
Rajona Rondo, który jest spacingową kulą u nogi. Przeciwnicy śmiało mogą
zostawić Rondo na dystansie i decydować się na podwojenie Cousinsa. W takim przypadku idealnie by było, gdyby Boogie miał komu oddać piłkę.
Boogie zamknięty w izolacji i Rondo zostawiony sam na szczycie prosi o piłkę, którą w końcu dostaje |
Jeżeli pamiętasz mój ulubiony sitcom „Przyjaciele”, a na
pewno pamiętasz, to przypomnij sobie odcinek, gdy bohaterowie poszli grać w
futbol i nikt nie decydował się na podawanie piłki do Rachel, choć ta była cały
czas niekryta. Z Rondo jest podobnie, po prostu nie chcesz mu podawać, gdy
wiesz, że ten ma oddać – nawet czystą – trójkę.
6. Jeżeli nie idziesz za niskim trendem to decydujesz się stawiać
od początku na Willie Cauley-Steina czy Kostę Koufosa? WCS mógłby grać jako 4 obok Boogie
Cousinsa, ale pytanie czy wysoki z Kentucky jest czymś więcej niż tylko
potencjałem w obronie. W ataku będzie prawdopodobnie minusowym graczem. W tym
przypadku musiałbyś oprzeć swoją ofensywę na grillującym w ataku Cousinsie. Z
drugiej strony możesz wystawić Kostę Koufosa na centrze i przesunąć Cousinsa do
roli silnego skrzydłowego. W ten sposób Boogie otrzyma więcej miejsca i będzie
mógł rozciągnąć grę i rzucić za 3, tylko to nie jest coś czego przeciwnicy będą
się bać. Jeżeli Kings będą kontynuować taką grę to Boogie, przynajmniej z
początku, będzie zostawiany na dystansie, bo to jest rzut, z którym swobodnie
możesz żyć.
To o czym pisałem - Boogie, gdy Koufos przebywał na parkiecie, czasami uciekał od kosza i grał akcje pick-and-pop z Rondo by rzucić za 3. Nie jestem pewien czy to w ogóle dobry pomysł. |
Karl lubi grać dwoma wysokimi, o ile ci będą biegać, o czym
świadczy jego pobyt w Denver i wystawianie właśnie Koufosa wraz z Fariedem. Mimo wszystko, moim zdaniem Boogie powinien grać niemal wyłącznie jako
center.
7. No właśnie, jedną rzeczą z której Karl nigdy nie zrezygnuje
to tempo. Jego drużyny mają biegać i zamęczyć przeciwnika. Wszystko wskazuje
więc, że Kings będą w czołówce posiadań/mecz, tylko pytanie czy takie szybkie
granie to styl idealny pod Cousinsa (oczywiście, że nie, ale na to
już dawno za późno). Mecz z Blazers wprawdzie specjalnie miarodajny nie jest,
ale już można było zauważyć, że Boogie po prostu czasami nie nadążał za
akcjami - tak jak poniżej, gdy sobie for-fun rzucił za 3.
Stąd ciekawi mnie jak Karl zbuduje ofensywę wokół Cousinsa. Bo
Karlowi można wiele zarzucić, ale na ataku zna się jak mało kto w tej lidze. Tylko
czy ma ku temu odpowiednich ludzi?
To już inna wątpliwość.
8. Kings powinni być w tym wszystkim bardzo fun-to-watch, bo Boogie jest gwarantem dobrej koszykówki. Jeżeli to wszystko jakoś kliknie, a znaków zapytania jest sporo mając takie osobowości w drużynie jak Rondo/Karl/Boogie/Gay, to Kings mogą sprawić niespodziankę i być teamem pokroju Warriors 2013, Raptors 2014, czy Bucks 2015. Idealny scenariusz na ten sezon zakłada, że będą tą drużyną, która trochę niespodziewanie wślizgnie się do playoffów.
Tylko tak jak pisałem na początku – w przypadku Kings nie ma
półśrodków.
Tak więc albo wszystkich zachwycą, albo znowu zostaną cyrkiem
objazdowym.