środa, 30 listopada 2016

Problem bogactwa Denver Nuggets

Denver Nuggets są jedną z tych niewdzięcznych drużyn, o których można powiedzieć „za dobra na tankowanie, za słaba na play-offy”. W swoim składzie mają kilku solidnych weteranów, młodych graczy mogących zapewnić wartościowe minuty „na już”, a jednak całości czegoś brakuje.
Operacja się udała, pacjent zmarł
Mike Malone przez krótki okres na początku sezonu kontynuował eksperyment gry na dwóch centrów – Nikolę Jokicia i Jusufa Nurkicia. Jak się skończyło, wiemy – Serb poszedł do trenera zespołu i poprosił, by zaczynał mecze na ławce, bo coś nie pykło z jego bałkańskim kolegą.
Jokić jest za dobrym zawodnikiem by być rezerwowym, ale potrzeba chwili wymagała jakiegoś impulsu. Nuggets parą wysokich rozegrali 103 smutne minuty, w których zdobywali dramatyczne 93,4 punktu na 100 posiań i tracili równie złe 108,8/100. Jokić musiał ganiać za szybszymi czwórkami, a w ataku dobre cechy obu się niejako dublowały. Różnica między atakiem, a obroną była drugą najgorszą spośród różnych ustawień wysokich Nuggets i small-ballowych 4. Gorsze liczby w tym okresie zanotowała jedynie para Faried&Hernanogomez. Tak pachnie błoto:
Tak więc dwójka z czterech zawodników, na których potencjalnie Denver mogłoby w przyszłości oprzeć swój zespół nie może wspólnie jednocześnie grać. To wprawdzie pozytywny kłopot bogactwa, przynajmniej tak mogłoby się wydawać, ale koniec końców taka sytuacja jedynie pogrąża problemy, a nie je rozwiązuje. Wystarczy spojrzeć na Sixers, czy Bucks, by dostrzec, że za duża liczba zawodników na konkretnej pozycji do niczego dobrego nie prowadzi. Bo w końcu przyjdzie czas, że któryś z dwójki bałkańskich centrów stanie się za dobry na wchodzenie z ławki. W pewnym momencie może okazać się, że dla dalszego rozwoju drużyny będzie konieczna jakaś wymiana. Blazers, czy Pelicans mogliby skorzystać z takiego zawodnika jakim jest Nurkić, ale pytanie, czy celem Nuggets nie jest większy transfer, by z zebranych assetów pozyskać zawodnika z top20 NBA.
Nieokrzesany zwierzak
Malone znalazł w chwili obecnej kompromis, by centrami grać po 20 minut z hakiem na mecz. Nurkić funkcjonuje bardziej jako misiek ustawiony tyłem do kosza skąd, albo bezpośrednio przepycha się z przeciwnikiem, albo szuka dogrania do lepiej ustawionego kolegi.
Z high-post oferuje poetyckie podania, często na milimetry, które dojść nie powinny, a jednak dochodzą. Dzięki takim zagraniom spod kosza wyciągany jest center rywala, a ścinający mogą kończyć akcję właśnie bez rim-protectora.
Wygląda to ładnie, ale w przypadku Nurkicia statystyki nie są tak życzliwe. Bośniak zdobywa 1,6 asysty na mecz, ale na jedną stratę przypada zaledwie 0,76 asysty. Tylko Kenneth Faried jest w drużynie gorszy pod tym względem, u którego na pojedynczą stratę przypada 0,71 asysty.
W posiadaniach, które NBA Stats traktuje jako grę na bloku, Nurkić zdobywa nieoszałamiające 0,76 punktu na posiadanie, trafiając 40,4% rzutów. Post stanowi 35,7% wszystkich akcji w ataku Bośniaka i nie jest to najlepszy prognostyk zważywszy na nie najlepszą efektywność centra. Pewnym problemem pozostaje to, że Nurkić ma kłopoty z koordynacją. Sprawia wrażenie jakby chciał wykorzystać całą siłę, którą dysponuje i to widać w niektórych sytuacjach, gdy obraca się do rzutu, a jego noga dziwnie kopie w powietrze. Jest w tym aspekcie potencjał, ale trochę czasu minie zanim 22-latek stanie się poważnym zagrożeniem tyłem do kosza.
Jeszcze jednym kłopotem Bośniaka jest wykańczanie akcji pod koszem. Nurkić notuje progres w tym elemencie – z 42,6% w zeszłym sezonie dociągnął do 50,8% – choć to nadal jest wynik poniżej średniej (55,6%). Akurat trudno wyjaśnić dlaczego zawodnik Nuggets pudłuje z bliskiej odległości, ale wydaje mi się, że pewną przyczyną jest to, iż Nurkić zamiast zapakować piłkę z góry często próbuje w pokraczny sposób wrzucić ją do kosza. Nie ma aż tak wielkiej eksplozywności jak można byłoby się spodziewać. Na 132 rzuty tuż spod kosza, tylko 13 było wsadami.
To nie jest do końca typ centra, który będzie biegał od kosza do kosza – w stylu Clinta Capeli – stawiając zasłony, robiąc dunki i broniąc obręczy. W pick and rollu zdobywa świetne 1,16 punktu na posiadanie, choć nie jest w ten sposób tak często wykorzystywany (średnio 1,8 takich akcji na mecz). Kłuje po oczach natomiast rim protection – aż 57,9% rzutów przeciwnika kończy się punktami, gdy Nurkić broni obręczy. To trochę żart, patrząc na warunki jakimi dysponuje Bośniak.
Arystokrata
Rzecz w tym, że Jokić jest niemal we wszystkim lepszy od Nurkicia, nawet w tych elementach, które powinny być silną stroną Bośniaka. Serb póki co lepiej broni obręczy, tyłem do kosza zdobywa więcej punktów, a jego AST/TO ratio jest nieporównywalnie korzystniejsze. Stwarza mniejsze zagrożenie jako rolujący w pick and rollu (a o dziwo jest częściej wykorzystywany, średnio 2,2 takich posiadań na mecz, przy 0,86 punktu na każdą akcję), ale trafia na wyższym % tuż pod koszem.
Jokić podobnie jak Nurkić ma kapitalne podanie tyłem do kosza, choć w odróżnieniu od Bośniaka na jedną stratę przypada już niezłe 2,04 asysty. Nie powiedziałbym, że podania Serba są bardziej wysublimowane, efekt wow częściej przychodzi przy zagraniach Nurkicia, ale sprawiają wrażenie bezpieczniejszych, co idzie w parze z efektywnością. 21-latek jest mądrym graczem i jego dogrania są po prostu korzystne dla drużyny. Wiele widzi na boisku – kto wybiega na wolną pozycję – a przez większe zagrożenie rzutowe obrońca faktycznie musi wybiec za centrem.
Jokić na wysokim bloku operuje trochę jak taki mini Marc Gasol – poda, postawi zasłonę, wprawi piłkę w ruch, czy sam przepchnie się do kosza.
Dzięki wysokiemu ustawieniu obu centrów, Nuggets mogą grać szereg zagrywek po zasłonach dla strzelców, dzięki którym jest wyciągany center przeciwnika. W ten sposób otwiera się droga do kosza dla ścinających, którzy nie muszą kończyć z rim-protectorem przy obręczy. To jeden z lepszych sposobów, by obnażyć najsłabsze ogniwo w defensywie przeciwnika – nie dość, że obije się na zasłonach, to jeszcze zgubi.
W tym przypadku Jamal Murray, który ma wyrobić sobie drogę do kosza, pierwszą zasłonę dostaje wysoko od Jokicia. Potem obiega jeszcze wysoko ustawionego Wilsona Chandlera,  z czym nie radzi sobie kryjący debiutanta Anthony Morrow – widzi to Serb i w porę posyła podanie na łatwe punkty dla Kanadyjczyka.
Nuggets na zawodniku Thunder wypróbowali podobny schemat z uwolnieniem Murraya na dystansie. Trochę akcja w stylu Warriors i Stephena Curry’ego. Warto zwrócić uwagę na moment, w którym Murray zmienia kierunek, czym całkowicie zmyla Morrowa – robi ruch w stronę kosza, ale szybkim krokiem decyduje się na wybiegnięcie na linię za 3. A gdy obrońca Thunder chce jeszcze naprawić swój błąd, dostał zasłonę od Jokicia, która nie pozwoliła mu doskoczyć do Murraya. Splasz.
Jeszcze jeden przykład, gdzie wysokie ustawienie i twarde zasłony Jokicia pozwalają uwolnić się strzelcowi Bryłek. W tym przypadku Chandler zgubił przydzielonego mu obrońcę i w zasadzie tylko natychmiastowa zmiana krycia mogłaby uratować Suns przed czystą trójką.
Najlepsze ustawienie Nuggets
Do pewnego stopnia, mam wrażenie, że trener Malone nie do końca używa najkorzystniejszych line-upów dla swojej drużyny. Jeżeli już były coach Kings decyduje się na podział minut centrów Nuggets, to Nurkić powinien wchodzić z ławki i nawet nie dlatego, że jest dyskusyjnie gorszym zawodnikiem, ale ze względu na Emmanuela Mudiaya, którego rzut nieco komplikuje spacing drużyny.
Na ten moment, w pierwszej piątce Nuggets jest 2 non-shooterów (Nurkić i Faried), plus Mudiay. Stąd wydaje mi się, że korzystniej byłoby zamienić Serba z Bośniakiem, dzięki czemu powstałoby większe zagrożenie z dystansu. Faried jest też o tyle trudnym do wkomponowania zawodnikiem, że ani nie jest rim protectorem, ani nie rzuca za 3. Dlatego najlepszy line-up, który mogliby zaoferować Nuggets jako wyjściową piątkę to niskie ustawienie (choć niewiele drużyn w ten sposób zaczyna spotkania) z Mudiayem, Harrisem, Gallinarim, Chandlerem i właśnie Jokiciem.
Wilson Chandler (najlepszy zawodnik Bryłek) funkcjonowałby jako swego rodzaju spoiwo między galową, a rezerwową piątką. Wtedy Nuggets z ławki mogliby grać line-upem z Nelsonem, Murrayem, Chandlerem, Hernanogomezem (lub od biedy Fariedem) i Nurkiciem. Bośniak zostałby otoczony 3,5 strzelcami z dystansu, a Denver miałoby 2 zrównoważone line-upy, w których miałby kto bronić i wykreować rzut.
Bo skoro Nuggets się uparli, by Mudiay był starterem, to dlaczego nie skomponują piątki pod jego mocne strony, a słabe spróbują zniwelować. Obrońcy i tak mogą przechodzić mu pod zasłoną, a defensywa – przy obecnym ustawieniu Nuggets – ze względu na niewielkie zagrożenie rzutowe Bryłek, może rotować bliżej kosza do pomocy i niektórych zawodników po prostu odpuszczać.
Choke
Jestem trochę rozczarowany Nuggets. Nawet nie tyle grą, ta momentami wyglądanie nieźle, co bilansem. 7 meczów Bryłek w tym sezonie zakończyło się różnicą mniejszą (lub równą) niż 3 punkty i tylko dwa z nich wygrało Denver. Rozłożenie efektywności Nuggets w poszczególnych kwartach jest o tyle dziwne, że drużyna z Kolorado zajmuje kolejno 26.,3.,25. i 25. miejsce w NetRating (różnica między atakiem, a obroną na 100 posiadań).
Schemat więc wygląda jakoby Nuggets w drugich kwartach tworzyli sobie przewagę, którą sukcesywnie w drugich połowach będą tracić. W końcówkach meczów, gdy wynik jest wyrównany, jest jeszcze gorzej. Według NBA Stats, Denver jest w +/- w crunch time na 26. miejscu. Za plecami Nuggets są dwie młode drużyny – Heat i Wolves – i Knicks. Historią jest także % trafianych rzutów w decydujących minutach – wpada tylko 30,4% (27. pozycja). Zimniejsi na końcu są Wizards, Rockets i Bulls.
Po części można zwalić winę na brak w składzie zawodnika, który mógłby przejąć mecz – go-to-guya – ale póki Jameer Nelson nie przetrzymuje za długo piłki, to taką osobą może być Wilson Chandler, który trafia trudne rzuty po step-backach (sprawdź poniżej jak wygląda zdrowy Mr Chandler), czy Jamal Murray. Kanadyjczyk w meczu z Thunder wszedł w tę rolę i wywalczył 3 rzuty wolne, zapewniające dogrywkę w tym starciu. Debiutant jest coraz lepszym zawodnikiem i jeżeli chodzi o kreację rzutu to kogoś takiego w Denver brakowało. Potrafi stworzyć sobie pozycję 1vs1, trafić trudny rzut i powinien kończyć mecze, co już się zdarzało.
Wraz z biegiem sezonu wydaje się, że Murray może stać się najlepszym zawodnikiem Nuggets. Pytanie więc jak ten młody zawodnik będzie funkcjonował w parze z Mudiayem – na ten moment myślę, że rozdzielanie minut jest z korzyścią dla zespołu. W 120 minutach duet guardów jest minimalnie minusowy na 100 posiadań (104,9 OffRtg, 105,4 DefRtg), ale chodzi przede wszystkim o oddanie piłki w ręce obu zawodników. To powoduje, że Gary Harris, gdy tylko wyzdrowieje, lepiej będzie pasował do Mudiaya – może bronić, rozciągnąć grę i funkcjonować jako spot-up shooter, wprawdzie mniej ruchliwy niż Murray, ale nie potrzebujący bezpośrednio piłki.
Co się stało z Amelią Earhart?
Nuggets w pewnym sensie znajdują się w trójkącie bermudzkim NBA – miejsca, z którego bez szczęścia/ dobrych decyzji trudno się wydostać. Denver nie są drużyną, która przyciąga do siebie wielkie nazwiska, więc trzeba postawić na draft. Tyle tylko, że Bryłki odkąd w 2013 awansowali ostatni raz do play-offów wybierali kolejno z 11., 7. i 7. pickiem.
Skauting Nuggets wykonuje fantastyczną robotę, wyciągając takie perełki jak Nurkić, Jokić, czy Hernanogomez, ale w pewnym momencie zebrany talent wypadałoby skrystalizować. W końcu, w drużynie jest kilku weteranów, którzy są cennymi assetami, ale będą nieustannie podnosić wartość zespołu w górę. Przez to drużyna z Colorado nie może całkowicie opuścić masztu i wcisnąć przycisku „tank”. Nuggets robią mądrą rzecz i uczą młodych poprzez wygrywanie/ błędy, ale to z drugiej strony wiąże się często z szeregiem niepowodzeń. Paradoks polega właśnie na tym, że oba stany w Denver się wyrównują, przez co drużyna może skończyć kolejny sezon w szarej strefie NBA – z pickiem w środku/ pod koniec pierwszej rundy draftu, czyli wisząc między play-offami, a czołowym wyborem w drafcie.
Czy to byłoby złe? Znając trafność wyborów Nuggets, i to jak dobrze zapowiada się nadchodząca klasa zawodników wydaje się, że nie. Nie wykluczałbym jeszcze Denver z walki o play-offy, choć cel coraz bardziej się oddala.
To dziwna drużyna w tym sezonie, której postawę i przyszłość najlepiej można skwitować, odpowiadając na pytanie postawione w ostatnim śródtytule. Nie wiem. Ale bardzo chciałbym się dowiedzieć.

wtorek, 22 listopada 2016

Plusy i Minusy (3) - Łapanie lobów z Clintem Capelą

Prawdopodobnie największym wygranym przesunięcia Jamesa Hardena na pozycję pełnoprawnego rozgrywającego jest Clint Capela. 22-letni center wytworzył sobie znakomitą chemię z liderem Rockets. W końcu, każdy Chewbacca potrzebuje swojego Hana Solo. Harden rzuca loby, a Capela pakuje je z góry. Nic prostszego.
Houston Rockets grają zasadniczo nieskomplikowaną koszykówkę. Znajdź gwiazdę, otocz ją trzema strzelcami za 3 i wysokim, biegającym od kosza do kosza, kończącym podania z góry i broniącym obręczy. Wyłączasz w ten sposób nieefektywne w kanciapach ludzi z kartką i ołówkiem rzuty z półdystansu, a skupiasz się wyłącznie na więcej wartych trójkach i mało ryzykownych punktach tuż spod kosza. Może wydawać się, że ten mocno analityczny styl gry wyłącza wszelką zabawę z piękna sportu, ale Capela i przede wszystkim Harden sprawili, że oglądanie koszykówki Rockets przynosi dużo przyjemności.
Duet Harden&Capela na 100 posiadań zdobywa dobre 114,4 punktu, a traci można z tym żyć 102,6. Na 58 asystowanych trafień szwajcarskiego centra, aż 41 kończących podań pochodziło od Brody. Jednym z najbardziej imponujących zagrań tej dwójki są podania Jamesa Hardena niemal z połowy parkietu do latającego nad obręczą Capeli. Naprawdę niewielu zawodników w lidze byłoby w stanie dograć piłkę z równie ogromną precyzją, z tak dużej odległości. Szalenie efektywne, a przy tym niesamowicie efektowne.
Przy uwalnianiu się Capeli widoczny jest schemat. Jeden ze strzelców Rockets stoi w rogu, Harden kozłuje przy linii środkowej, a trójka pozostałych zawodników wykonuje małą zagrywkę bez piłki. W sytuacji 3vs3 ważne jest to jak uwalnia się Szwajcar. Ryan Anderson rozbiega się na dystans, tym samym wyciągając swojego obrońcę, a pozostały strzelec – w tym wypadku Eric Gordon – biegnie w stronę przeciwnika kryjącego w danym przypadku centra Rockets. W ten sposób, Capela obiega gracza swojej drużyny, który właśnie postawił mu zasłonę bez piłki, na której zostaje przeciwnik. Dzięki temu, 22-latek może bez przeszkód skończyć fantastyczne podanie Hardena. Jeszcze raz, droga do uwolnienia Capeli pozostaje ta sama.
Jest fun. Wysoki Rockets sprawia wrażenie inteligentnego koszykarsko gościa, co widać po sposobie w jaki urywa się obronie rywala, czy jak ku temu wykorzystuje ustawienie przeciwnika. To jest w dużej mierze możliwe także ze względu na zagrożenie jakie stwarza Anderson swoją trójką i tym, że w zasadzie nie można byłego zawodnika Pelicans zostawić wolnego na dystansie. Szczegóły, o których piszę, można dostrzec na poniższym obrazku. Capela wskazuje Andersonowi, gdzie ma się ustawić. Pokazuje, by rozciągnął na linię za 3, co silny skrzydłowy robi. Kryjący Andersona obrońca wychodzi za nim, a Capela wykorzystuje zawodnika Spurs jako swego rodzaju zasłonę i go obiega na łatwe punkty.
Dużą rolę w tej sytuacji odegrał fakt, że Kyle Anderson, który w tej konkretnej sytuacji pilnował Capelę, postanowił pomóc Aldridge’owi, który odpowiadał za Hardena. Przez to dwóch graczy miał na sobie brodaty lider Rockets, a Capela pozostał sam, co sprytnie wykorzystał, kończąc lob od gwiazdy Rockets.
Jeszcze jedną ciekawą rzeczą, którą często wykorzystują Rockets są posiadania, gdy Anderson&Capela stawiają równocześnie zasłony dla Hardena i się rozbiegają – pierwszy na dystans, drugi do kosza.
Jest to o tyle trudna sytuacja do obrony, że w razie podwojenia ball-handlera ktoś pozostanie wolny. Więc defensywa wybiera w zasadzie mniejsze zło: zostawić bez krycia gracza trafiającego 40% swoich trójek, czy pozwolić na łatwe punkty tuż spod kosza. Pick your, prawda, poison.
DeMar DeRozan, król półdystansu
Rzucający obrońca Toronto Raptors to całkowite przeciwieństwo tego na czym swoją koszykówkę opierają Houston Rockets. DeMar DeRozan żyje tam, gdzie Rockets mają swoją strefę 51, czyli na półdystansie. Wystarczy powiedzieć, że 27-latek oddał więcej rzutów z mid-range w tym sezonie, niż dwie drużyny w NBA. Pierwszą jest właśnie drużyna z Teksasu, a drugą Brooklyn Nets, którzy pod Kennym Atkinsonem starają się grać nowoczesną koszykówkę.
Jednak to co robi DeRozan jest o tyle niesamowite, że w czasach analityki, dopracował do perfekcji wydawałoby się tak nieanalityczny rzut jakim jest jump-shot z półdystansu. Gdyby zawodnik Raptors miał przydomek z „Gry o Tron” to byłoby to coś w stylu: „DeMar DeRozan – King of the North, Midrange of the Truth”.
Rzucający obrońca Toronto trafia 47,4% z półdystansu i balansuje na cienkiej granicy, gdzie 2>3 (w uproszczeniu: 50% za 2 = 33% za 3, tylko takie podejście wyklucza np. rzuty wolne). Do tego znajduje się w gronie czterech zawodników, którzy wywalczają więcej niż 10 rzutów osobistych na mecz. Już w poprzednim sezonie DeRozan rozwinął ogrom cyrkowych ruchów, które w obecnym jeszcze bardziej dopracował do perfekcji. Spin-move’y, herky-jerky rzuty, kołowrotki – to wszystko ułatwia w tak wysokim % z gry i nieustannym przedostawaniu się na linię wolnych.
Ale to także prowadzi do tego, że DeRozan częściej musi walczyć z większą liczbą kryjących go zawodników. W sytuacjach 1vs1 defensor, szczególnie w sezonie regularnym, zazwyczaj jest ugotowany. Dlatego gracz jedynaka z Kanady musiał nauczyć się wychodzenia z podwojeń. Nie zawsze się udaje, ale gdy DeRozan wydostanie się z pułapki Raptors mogą skarcić przeciwnika, za to, że któregoś ich koszykarza zostawili wolnego. Jak tutaj, gdy DDR podaje do Bebe Nougeiry, który uwalnia na czystą trójkę Terrence’a Rossa.
Raptors wykorzystali za późny powrót do obrony Warriors.
Cavaliers traktowali momentami DeRozana jeszcze agresywniej, nawet potrajając 27-latka. Mistrzowie NBA starali się uniemożliwiać skuteczną możliwość rzutu dla zawodnika Raptors i zamykali praktycznie wszystkie rozwiązania do rozegrania. To przykład świetnej defensywy Cavs w pick and rollu, gdzie nastąpiła zmiana krycia. Droga do kosza jest niemal zamknięta, a gracze Cavs sprytnie ustawili się, by wyłączyć DeRozanowi wszystkie „passing lanes”.
Cała sytuacja kończy się przechwytem podania LeBrona Jamesa i dunkiem w kontrze.
To jednak kolejny sezon, gdy Raptors opierają swój atak na grze 1vs1 i to wychodzi (kopiuj, wklej). W dużej mierze dlatego, że DeRozan jest znowu odrobinę lepszy.
Kolejna „jak ją zatrzymać?!” akcja Warriors – Zaza jako Bogut
Steve Kerr wymyślił dosyć prosty, i przy dostępnym personelu bardzo skuteczny, sposób na wykorzystanie w ataku Zazy Pachulii. W akcji bierze udział 3 zawodników. Center Warriors dostaje piłkę w okolicy post, a dwójka graczy – nazwijmy ich Steph Curry i Draymond Green – robiega się w przeciwległe strony: jeden na dystans, drugi do kosza. Początek wygląda tak:
I tutaj są dwie wersje. W pierwszej zawodnik, który ma potencjalnie zaatakować obręcz, stawia zasłonę dla bombardiera z dystansu. Automatycznie obrońca, który kryje Curry’ego powinien zgubić się na zasłonie, przez co nastąpi switch/ podwojenie i Green będzie przez chwilę wolny. Boom:
Drugi wariant jest bardzo podobny, tyle tylko, że strzelec za 3 stawia zasłonę dla ścinającego. W tym wypadku Curry postawił pick dla Duranta – jeszcze gorzej dla rywala – i choć Giannis nie dał się nabrać na zagrywkę, to i tak skrzydłowy Warriors był za szybki, a Grek miał za daleką drogę do kosza. Boom x2:

Być może lepsza defensywa będzie w stanie przynajmniej spowolnić tę zagrywkę, szczególnie przy wariancie z Greenem. Najlepiej tak, by Zaza musiał oddać rzut. Problem polega przede wszystkim na tym, że bierze udział w niej Splasz Brat (Durant, czy Klay mogą występować w roli Curry’ego z tych akcji) i kolejne defensywy skupiają się na odcięciu mu trójki. Dzięki temu otwiera się droga dla innych zawodników, a Gruzin, trochę z podobną funkcją jak Bogut, ma na tyle dobre podanie, by odpowiednio zagrać piłkę do wybiegającego kolegi.
Giannis znajdujący igłę w stogu siana
Jakiś czas temu wspominałem o sytuacjach, gdy Giannis Antentokounmpo jest podwojony, czy potrojony przez obrony rywala i jak próbował pokonywać takie przeszkody rozrzutami do wolnych kolegów. Skrzydłowy Bucks, im bliżej obręczy się znajduje, tym większą uwagę obrońców skupia na sobie, bo tam stanowi największe zagrożenie. Prócz przeglądu pola, który stopniowo się poprawia, point-Giannis ma od czasu do czasu podania w tłoku, które przechodzić nie powinny – a przechodzą – na łatwe punkty dla innych graczy Milwaukee. Przy koordynacji Greek Freaka, jego zasięgu i wielkich susach, te zagrania są warte tego, by Grecja nadal pozostała państwem.
Drugie połowy Timberwolves
Nie mam wytłumaczenia na to co wyprawiają szczeniaczki w drugich połowach (głównie w trzecich kwartach, choć z Celtics wypuścili zwycięstwo w 4. kwarcie, gdy przez jedenaście i pół minuty trafili dwa rzuty na sześć punktów). Aż tak wychodzi brak doświadczenia, by po przerwie zapomnieć jak się gra w koszykówkę? A może to nieobecność w szatni Kevina Garnetta? Spójrzcie na te liczby:
To wygląda jak statystyki dwóch zupełnie innych zespołów. Nie chcę na ten temat więcej pisać, bo jest to dosyć przygnębiające, że taka fajna drużyna – która pokazuje jak dobrze potrafi grać – przegrywa kolejne mecze w niewytłumaczalny sposób.
Dziękuję za przeczytanie.

środa, 16 listopada 2016

Plusy i Minusy (2) – Ofensywne kłopoty Justise’a Winslowa

Od początku swojego drugiego sezonu w NBA, Justise Winslow ma ogromne problemy po ofensywnej stronie parkietu. To jedna z kilku przyczyn dlaczego Heat mają drugą od końca efektywność w ataku. Grają koszykówkę 4-1, z czterema skrzydłowymi, co w teorii ma pomóc w tworzeniu miejsca na parkiecie. W praktyce, brakuje zawodników, którzy mogą to wykorzystać i zagrozić swoim rzutem z dystansu.
- Mamy po prostu zbyt wielu graczy, którzy lubią dostawać się do kosza i tam kończyć akcję – mówi Winslow. - Rywale przez to starają się tamować paint.
To o czym wspomina były koszykarz Duke ma jak najbardziej sens. Jednak w dużej mierze przeciwnik może zabarykadować pomalowane, bo jest w stanie sobie pozwolić na odpuszczenie poszczególnych zawodników w rogach. Np. Winslowa, co na poniższym obrazku robi Kawhi Leonard, który wychodzi do pomocy w obronie pick and rolla i całkowicie zostawia „swojego” gracza.
Piłka zostaje rozrzucona do skrzydłowego Heat, ale ten nie decyduje się na rzut za 3 (21,4%), tylko ścięcie. Leonard doskoczył na czas do Winslowa, który szybkim kozłem go minął, ale pod koszem czekał już kolejny obrońca Spurs, przez co próba drugoroczniaka została zablokowana. Gdy Winslow finiszował akcję w paint było pięciu graczy drużyny z San Antonio.
Być może, stąd wynika fakt, że Winslow kończy przy wjazdach pod obręcz tylko 30% (w minionym sezonie 33,8%), a tuż pod koszem 40,6%. To kłopot, szczególnie dla zawodnika ze szwankującym rzutem. W catch and shoot, 20-latek trafia 20,7%, a w pull-upach 32,1% i póki co trudno wypatrywać poprawy. 33% z gry dla zawodnika, który oddaje w twojej drużynie najwięcej rzutów, to nie jest najlepszy prognostyk na przyszłość (chyba, że chcesz tankować, co wcale nie jest wykluczone).
Winslow nie jest jeszcze typem zawodnika, który wykreuje sobie pozycję rzutową, szczególnie z dalszej odległości. Póki co 100% jego trójek była po asyście, przy 96,9% w poprzednich rozgrywkach. Pod sam koniec drugiej kwarty przeciwko Spurs, Heat zagrali akcję po time-oucie na Winslowa. Pick and roll, 20-latek na piłce, następuje switch ze strony obrony SAS – co powinno ułatwić atakującemu – kozioł, kozioł, step back, air-ball. Sama mechanika uwolnienia się wyglądała nieźle, to nie był jeden z tych przypadków, gdzie zasługi odbiera defensor, nie. Tylko złożenie się do rzutu wyglądało zdecydowanie za wolno.
- Musimy wybierać lepsze rozwiązania, kiedy należy rozrzucić piłkę, a kiedy bezpośrednio kończyć – tłumaczy Winslow. Rozgrywanie to jedna z tych rzeczy, w której były gracz Duke robi małe kroczki do przodu. W meczu z Bulls miał efektownego loba do Hassana Whiteside’a, a w spotkaniu ze Spurs sprytne podanie kozłem po pick and rollu na łatwe punkty dla centra Heat.

Winslow będzie spędzał coraz więcej czasu z piłką w rękach i warto się przyglądać jak rozwinie się w tym elemencie. Rzutowo jest źle, ale ofensywa Heat jest wbrew pozorom lepsza ze skrzydłowym na parkiecie – 101,2 pktu na 100 posiadań, gdy Winslow gra i 85,1/ 100, gdy ten jest rezerwowym.
20-latkowi sprzyjają młodość – powinien stawać się tylko lepszy, oraz warunki – wszystko wskazuje, że Heat będą rozwijać swoich zawodników poprzez próbę wygrywania. Pat Riley nie jest specjalnie zaniepokojony ofensywną grą Winslowa i mówi, że ten „będzie jeszcze strzelcem w NBA”. Drugoroczniak już teraz przecież jest jednym z najlepszych obrońców w lidze, więc to jak dobrym zawodnikiem się stanie zależy od poprawy mechaniki rzutu i efektywności w ataku. Podstawy są, brakuje szlifu.
Michael Kidd Gilchrist na niższych zawodnikach
Skrzydłowy Hornets jest kolejnym zawodnikiem ze szwankującym rzutem. MKG nie trafił w tym sezonie jeszcze trójki (0/2), a większość prób spoza pola trzech sekund kończy się niepowodzeniem (6/24). Dzięki temu, przeciwnik może chować swoje najsłabsze ogniwo na 23-latku. Steve Clifford to jednak bardzo mądry trener, który potencjalny problem spróbuje obrócić w przewagę. Więc, gdy Nate McMillan desygnował niskiego (i słabego w defensywie) Montę Ellisa do krycia MKG, trener Hornets postanowił to wykorzystać i rozpisał trzy, czy cztery akcje na początku spotkania na Kidda-Gilchrista w post.
Zawodnikowi Hornets udało się przełożyć te sytuacje na punkty: jumperek, łatwe przedostanie się do kosza, hak, czy wymuszenie faulu. Póki co nie było takich akcji dużo – według NBA.com, MKG zdobył 8 punktów w 4 posiadaniach w post (2x wywalczone wolne i 2x trafiony rzut) – ale dobrze wiedzieć, że w razie potrzeby, Kidd-Gilchrist może karcić słabszych obrońców.
Pick and roll/pop z Jahlilem Okaforem, a z Joelem Embiidem
Oglądając mecz Rockets – Sixers, zdziwiło mnie nieco ustawienie Jahlila Okafora w pick and rollu. Zaraz po tym jak postawił zasłonę dla Sergio Rodrigueza, nastąpiło podwojenie ze strony Rockets na ball-handlerze. Wysoki Sixers nie zrobił jednak wiele, by stworzyć opcję do rozegrania dla Hiszpana. Nie został na półdystansie, a gdy wydawało się, że zaatakuje kosz, to zwolnił. Poniżej widać ustawienie Okafora i swoją drogą dobrą obronę tego pick and rolla przez Rockets.
Akcja została wycofana na skrzydło do Dario Saricia, który odegrał do Okafora na linię rzutów wolnych, ten złapał piłkę jedną ręką, zwolnił, zrobił przegląd pola i zdobył punkty w sytuacji 1v1.
Inaczej jest z Joelem Embiidem, który otwiera nowe możliwości dla Sixers w grze pick and pop. Bo ewentualnie może popować do linii za 3, skąd grozi rzutem. Okaforowi zdarzało się rozciągać aż na dystans – ma miejsce by się rozpędzić – ale obrońca wie, że może sobie pozwolić na odpuszczenie Big Jaha i poczekać na ruch centra. Natomiast Embiid jest realnym zagrożeniem za trzy, skąd trafia 50% przy 2 próbach na mecz. Przez to podwojenia na rozgrywającym mogą być jeszcze bardziej kosztowne, gdy JoJo będzie odpuszczany przy pick and pop, co obronom się nadal przytrafia.
Jednak chodzi tylko o zagrożenie i stworzenie miejsca do zagrania, bo nawet jeżeli JoJo nie zdecyduje się na rzut, to zawsze może trafić na gorzej ustawionego obrońcę, który przecież musi wrócić na swoją pozycję.
Brandon Ingram jako playmaker
Zdarza się, że Luke Walton decyduje się na oddanie piłki w ręce Brandona Ingrama, tak by skrzydłowy wyprowadzał akcje drużyny. To ciekawy zabieg, gdzie Lakers mogą ustawić dwóch strzelców-rozgrywających w rogach i dwóch zawodników bliżej linii rzutów wolnych, którzy mają na celu postawić zasłony bez piłki dla typowych scorerów (wariacja zagrywki Horns, tylko z #3, a nie #1 jako ball-handlerem). Coś takiego:
Dzięki temu, wybiegający gracz z rogu na szczyt/ linię FT, przy dobrej zasłonie może od razu otworzyć sobie dobrą pozycję do rzutu – duże zagrożenie dla takich graczy jak D’Angelo Russell, Jordan Clarkson, Lou Williams, czy Nick Young. Na powyższym przykładzie Lakers zagrali w ten sposób dwukrotnie w jednej akcji: pierw Russell wybiegł na szczyt, nie udało się zgubić obrońcy, więc spróbowali wykonać to samo po drugiej stronie. Tarik Black postawił dobrą zasłonę, dzięki której uwolnił się na czystą pozycję wybiegający Clarkson. Russell zbiegł do środka i potem na szczyt, Clarkson po obwodzie.
Nets spróbowali odpowiedzieć podwojeniem Ingrama.
Wtedy Lakers grali niskim składem, rozstawienie pozostało identyczne. W tej sytuacji jeden ze screenerów wyszedł do pick and rolla, przez co Nets strapowowali Chudego.
Pułapka była na tyle nieskuteczna, że Ingram zdołał odegrać piłkę do Randle’a, który łatwo zgubił Luisa Scolę. Ale defensywa przez to, że nie wyszła skutecznie ze swoim ryzykownym zagraniem została łatwo podziurkowana. Po wyjściu z trapa nagle otworzyły się wolne pozycje.
Dziękuje za przeczytanie.

czwartek, 3 listopada 2016

Plusy i Minusy (1)

Dla tych co pamiętają początki mojego bloga to cykl „plusy i minusy” jest powrotem, dla tych co nie – nowością. Jak sama nazwa wskazuje, wpisy będą oparte na tym co mi się podobało w NBA, a co nie. Teksty nie mają bezpośredniego podziału, ale przy lekturze łatwo domyślić się co było plusem, a co minusem. Wracam do tej formuły, bo jest wygodna: chciałbym napisać o wydarzeniu x, ale jest za krótkie na oddzielny wpis, a za długie na tweeta. To miejsce pasuje do tego idealnie.
Uwaga: uzbierało mi się wyjątkowo dużo obrazków.
Julius Randle bandwagon
Lakers na początku sezonu są moją ulubioną drużyną do oglądania (Sixers z JoJo spadli na drugie miejsce, Nuggets awansowali na trzecie). Czuć powiew świeżości po Byronie Scotcie. Choć młodzi zawodnicy popełniają błędy to wygrywają i przegrywają razem – ogrywają się, co na pewno jest plusem.
Najbardziej na starcie zdziwił mnie Julius Randle, który ma czoło na tyle duże, że mogłoby służyć jako pas startowy dla samolotów. Skrzydłowy Lakers przede wszystkim ma przyjemne czucie piłki i widać, że dobrze czuje się w rozegraniu. Ogólnie dużo widzi na parkiecie i potrafi odegrać piłkę w odpowiednim momencie – tutaj też wykazuje sporą uniwersalność, bo są to nie tylko podania ze szczytu, ale też w tłoku, czy transition.

Druga rzecz, która zwróciła moją uwagę to łatwość Randle’a przy atakowaniu kosza w sytuacjach 1v1. Tutaj pomaga mu płynny kozioł. Potrafi wykorzystać korzystny dla siebie match-up i przepchać się do kosza w tłoku, zachowując przy tym zaskakującą jak na wysokiego grację. Wprawdzie Randle nie jest dobrym obrońcą – w końcu to dla niego dopiero drugi sezon w NBA – ale w ataku umie już dużo i jest na czym zawiesić oko.

Innymi słowy, Randle mnie kupił i czekam na dalszy progres. Mały bonusowy plusik dla Larry’ego Nance’a za tę zasłonę.

Emmanuel Mudiay w pick and rollu
Rozgrywający Nuggets dzięki swojej szybkości ma ogromną łatwość w przedostawaniu się do obręczy. Problemem jest wykańczanie akcji pod koszem – w zeszłym sezonie trafił 41,2% swoich rzutów, w obecnym – mała próbka – 39.1%. Wykazuje jednak ogromny potencjał w tym aspekcie i nie sposób mi z niego zrezygnować. Bo, gdy mu żre, to wygląda obiecująco.
Gdy nie, jest straszny.
W pick and rollu na piłce potrafi dużo – rozegrać, trafić szwankującego jumperka, czy właśnie zaatakować obręcz. Te momenty wykazał w meczu z Blazers, gdy pomyślałem to jest to. Tak ma to wyglądać. W 3 kwarcie tego spotkania niszczył dwójkowymi akcjami do spółki z Kennethem Fariedem ekipę z Portland. Poniżej zawarłem wszystko o czym wspomniałem, żeby pokazać tę wszechstronność Mudiaya: atak na kosz, za chwilę rzut z mid-range i przytomne odegranie do Kennetha Farieda.

Gdyby tylko potrafił utrzymać ten poziom, Nuggets – przy kilku mniejszych zmiennych – mogliby śmiało walczyć o play-offy. Naprawdę niewiele zabrakło, by drużyna z Denver wygrała swoje pierwsze 3 mecze.
Obrona Joela Embiida
To ile umie Embiid po niecałych trzech latach rozłąki z koszykówką – wow. Wspomnę o jego defensywie. Sixers z Kameruńczykiem na parkiecie tracą 94,8 punkty na 100 posiadań. Bez? 110,1. Co mi się rzuciło w oczy to czytanie gry przez Embiida.
Poniższy manewr podwojenia rozgrywającego przeciwnika wykonywał także w pre-season. Tutaj zamknął drogę Elfridowi Paytonowi i do spółki z Sergio Rodriguezem odebrał piłkę zawodnikowi Magic.
Druga rzecz – to jak miękko Embiid porusza się na nogach. The Process został przy obronie pick and rolla – wiedział, że Dennis Schroeder nie ma wielkiego zagrożenia rzutowego – i zaczekał na ruch przeciwnika. Gdy Embiid wyszedł z sytuacją 1v1 przeciwko rozgrywającemu Hawks, na tyle szybko się przemieszczał, że ten nie miał jak oddać rzutu.
Jeszcze jedno – Embiid jest wielki. W 3 pierwszych meczach zawodnicy próbujący kończyć na nim akcję tuż przy koszu trafiali 27,3%. Średnia wynosi 55,1%. Po prostu nie bardzo jest jak przerzucić wielkoluda – Millsap na załączonym obrazku próbuje świecą o tablicę zdobyć punkty, ale to się nie udaje. Takich akcji było zdecydowanie więcej, gdzie sam fakt, że jesteś decyduje o przestrzeleniu rzutu przez przeciwnika.
Nikogo nie obchodzi Jeff Teague
Nowy rozgrywający Pacers zaczął ten sezon katastrofalnie. Pomijając, że nie wiem jak można było oddać George’a Hilla za Jeffa Teague’a – będę podkreślał na każdym kroku jak niedoceniany jest Hill – to były gracz Hawks po prostu nie może się wstrzelić. W 4 meczach trafił 12,5% swoich rzutów i 6.7% trójek. Jest 1/15 z dystansu, cóż zdarza się. Tylko niepokojące może być, że pozycje, które ma z reguły czyste. Np.
Albo:
Next one:
Nie będzie odkrywcze jeżeli powiem, że Teague po prostu musi takie sytuacje wykorzystywać. Bez tego Pacers nie staną się taką drużyną jaką oczekują, a Teague dalej nie będzie respektowany na dystansie.
Bucks – tłok pod koszem, a rzut za 3
Śmiesznie wygląda Giannis składający się do rzutu za 3. W meczu z Pelicans był 1 na 6 z dystansu, ale ten jeden rzut, który wpadł okazał się daggerem i zamknął spotkanie dla Bucks. Pelicans przyjęli słuszną taktykę, by odpuszczać koło linii za 3 Greka oraz Jabariego Parkera. Tutaj Greek Freak jest skutecznie prowokowany do rzutu, ale warto zwrócić uwagę jak daleko jest obrońca od Giannisa.
A tutaj Jabari (trafił):
Ta drużyna byłaby lepsza o jakieś 5-10 zwycięstw w sezonie, gdyby któryś z młodych skrzydłowych Bucks zaczął trafiać za 3. Na powyższych obrazkach defensor znacznie się wycofuje, a to neguje miejsce pod koszem do wszelkiego rodzaju ścięć. Nawet niekoniecznie dobra obrona wie o tym i zrobi wszystko, by szczególnie Giannis oddał jump-shot, aniżeli przedostał się do obręczy. Kwestia też na ile Grek będzie w stanie znaleźć strzelców w rogach parkietu.
To sytuacja, gdy obrońca – Buddy Hield – jedynie wycofywał się w stronę kosza, byle tylko zmusić Giannisa do rzutu, a nie lay-upu. Udało się, Greek Freak oddał trudny jumper po obrocie.
Ale. Coś co Bucks i Giannis mogą robić, gdy rywal zadekuje paint to rozrzucenie piłki na dystans. Bo nawet jeżeli drużyna z Milwaukee jest osłabiona przez brak Khrisa Middletona, to wciąż ma kilku niezłych snajperów za 3. Jest Delly, Mirza, czy Malcolm Brogdon, który wprawdzie nie może się wstrzelić z dystansu, ale pokazał się z na tyle dobrej strony, że wolę jego niż Rashada Vaughna.
Wracając do clue, w poniższej akcji na Giannisie skupionych jest pięciu – aż napisałem słownie – obrońców. Aż się prosi, by podać do wołającego o piłkę Delly’ego, co Grek dokładnie robi. Australijczyk trafia za 3 i wykorzystuje, że rywal zrobił wszystko byle tylko Giannis nie dostał się do obręczy.
WTF defensywa Warriors
Dwie podobne sytuację, jak obrona Warriors olała na dystansie strzelca, który w zeszłym sezonie trafiał 42% rzutów za 3. Byłem trochę w szoku jak to widziałem, nawet mając na uwadze, że GSW sobie bimba i fragmentami przechodzi obok meczów.
Zaczyna się od pick and rolla Suns. Dudley stawia zasłonę dla rozgrywającego i Warriors decydują się na podwojenie ball-handlera.
Dudley ucieka na linię za trzy, a Tyson Chandler, który nie nadążył za kontrą, w końcu dotarł na połowę Warriors i postawił kluczową zasłonę na Durancie. Bledsoe dalej kozłuje piłkę i w teorii ma na sobie dwóch obrońców. Biegnie w stronę linii rzutów wolnych. Zaza patrzy w grzybie.  
I to jest najbardziej szokująca część tej akcji. Bledsoe zaatakował przestrzeń między pomalowanym, a linią za 3 i zdecydował się na odegranie do Dudleya, który… jest sam. Jesteś sam to nie przyjdzie pies z kulawą nogą – to o Anthonym Davisie rapował kiedyś Małolat. Ma czystą pozycję i przetwarza ją na trójkę.
Druga sytuacja jest bliźniaczo podobna, różni się drobnymi szczegółami. Tym razem rozgrywający Suns – tutaj Brandon Knight – gra dwójkową akcję z Tysonem Chandlerem. Ball-handler znowu zostaje podwojony w pick and rollu, co naturalne zważywszy na zagrożenie jakie oferuje center Suns swoim rzutem. Kevin Durant odpowiada za Jareda Dudleya.
Tutaj jest kluczowe zagranie ze strony drużyny z Phoenix. Po tym jak Brandon Knight zaatakował pomalowane, Tyson Chandler postawił bardzo mądrą zasłonę bez piłki na KD. Inna sprawa, że Durant był za daleko od krytego zawodnika i nie do końca wiadomo po co decydował się na podążanie za piłką – Knight i tak nie miał jak podać rollującego Tysona.
Reszta jest znana. Knight podaje do wolnego Dudleya, który splaszuje trójkę jakby był złotym chłopcem. Warto pochwalić, że Suns potrafili wykorzystać takie prezenty Warriors.
Dziękuję za przeczytanie.