Wyobraź sobie
taką sytuację. Psuje Ci się karta graficzna i jej naprawa będzie sporo
kosztować. Ale zamiast wymienić pojedynczą część, mówisz yolo, kupię nowy komputer. W tym celu idziesz do sklepu, rozglądasz
się i widzisz dajmy na to aparat fotograficzny, który nie jest Ci prawie do
niczego potrzebny. Tak czy siak kupujesz go i wydajesz gro pesos przeznaczonych
na faktyczne priorytety. Mówisz sobie jakoś
to będzie, coś wymyślę. Zaglądasz w sakiewkę, coś tam brzęczy i z reszty
kupujesz komputer u lokalnego magika, który już przy rozpakowywaniu z kartonu
skrzypi. Żałujesz tej decyzji każdego dnia, ale nic nie możesz zrobić, bo stary
sprzęt jest już rozkręcany na części gdzieś w Guadalajarze.
Tak w sporym
uproszczeniu wygląda to co wydarzyło się w minionym czasie w Milwaukee. Knight
w tej historii jest starym komputerem, Michael Carter-Williams nowym złomem a
Greg Monroe drogim aparatem fotograficznym.
Nie podobała
mi się wymiana Knighta na MCW od początku, ale tłumaczyłem sobie – Jason Kidd widzi więcej. Teraz
utwierdzam się w przekonaniu, że to był błąd. Wypunktuję dlaczego:
1) Trzon
Milwaukee stanowią Giannis-Parker-Middleton i tylko jeden z tych zawodników
rozciąga grę na bardzo dobrym poziomie. Stąd potrzebujesz rozgrywającego, który
rzuci za trzy i wykreuje sobie czyste pozycje. Innymi słowy zapewni więcej
miejsca na parkiecie, tak by zawodnicy, którzy ścinają do obręczy jak Giannis
czy Parker mieli potrzebną do tego przestrzeń. Bo co ci z tego, że każdy w
twoim składzie potrafi grać w post, jeżeli nie jest to wartością dodaną, skoro
nie ma na to miejsca przy słabym spacingu.
2) Jason Kidd
za bardzo podążył za pewną wizją - gry czterema zawodnikami, ze świetnym
zasięgiem ramion, z których każdy będzie mógł switchować w obronie. Do
wspomnianego trzonu dodał Michaela Cartera-Williamsa. I na papierze to ma nawet
sens. Jednak rzecz w tym, że MCW nie robi niczego, chociaż na przyzwoitym
poziomie, w ofensywie. Nie potrafi rzucać, nie dostaje się pod kosz i nie gra
poprawnie pick and rolli. Do tego często traci piłkę. W nowoczesnej NBA twój
rozgrywający musi być w jakimś elemencie swojej gry bardzo dobry. Brandon
Knight pasował do Bucks, bo stawał się dobrym strzelcem w drużynie, która tak
bardzo tego potrzebowała.
3) W Bucks
powoli robi się tłoczno. Gdy przyjdzie dzień zapłaty Giannisa i Parkera z
któregoś wysokiego - Monroe/ Henson – trzeba będzie zrezygnować, bo to
niepotrzebny luksus. Nadal też pozostaje problem rozgrywającego i należy
odpowiedzieć sobie na pytanie czy aby na pewno chcesz by Michael Carter
Williams dowodził twoją drużyną. Zmierzam do tego, że życie Jasona Kidda mogło
być o wiele prostsze. Gdyby tylko przedłużył kontrakt z Brandonem Knightem
miałby bardzo dobrze uzupełniającą się pierwszą piątkę:
Brandon
Knight--Khris Middleton--Giannis--Jabari Parker--John Henson
Ten team
byłby lepszy od tego, który w Milwaukee jest obecnie. Bo nie zawsze chodzi o to,
by mieć tylko jak najlepszych zawodników w zespole. Chodzi o to, by dopasować
poszczególnych zawodników, wykorzystać ich najlepsze strony i to jakoś
połączyć. Niektórzy gracze często się wzajemnie wykluczają.
Być może w
tym wszystkim Michael Carter-Williams nie jest tak złym zawodnikiem za jakiego
go mam. Ale po prostu nie pasuje do tych Bucks.
Alec Burks atakujący
kosz
W Utah dzieje się wiele dobrych rzeczy i dziś wspomnę o
jednej z nich.
Moim cichym kandydatem do nagrody najlepszego rezerwowego po
pierwszym miesiącu gry jest Alec Burks. Po tym jak w zeszłym sezonie przez
kontuzje opuścił 55 meczów, ten zaczął nad wyraz udanie. Zdobywa 15.4ppg
wprawdzie na 42% skuteczności, lecz trafia bardzo solidne 39,5% swoich trójek.
Ale rzecz w tym, że Burks robi bardzo dużo dobrego w ofensywie. Z ławki
zapewnia spacing, ma niezły mid-range jumper i przede wszystkim łatwo dostaje
się pod kosz.
Przy atakowaniu obręczy jest na tyle dobrym podającym, że
przeciwnik nie zawsze wie czego ma się spodziewać – podania czy wykończenia.
Jego zasięg ramion sprawia też, że może łatwo przekładać sobie piłkę z ręki do
ręki w takich trudnych akcjach, co też utrudnia orientację rywala.
Coś co jeszcze jest ważne – Jazz coraz częściej przechodzą
na ustawienie bez rozgrywającego. Tę lukę wypełnia właśnie Burks, który na
przemian z Haywardem czy Hoodem, odpowiada za przebieg akcji Utah. Burks w
takim line-upie może wyprowadzać piłkę w transition, a gdy tempo zwalnia zamienia
się w spot-up shootera. W każdej z tych opcji może wykorzystywać swoje mocne
strony: trójkę i atakowanie obręczy (w obu akcjach wyżej Jazz grali właśnie
takim line-upem). To póki co działa.
Curry & Green combo
Niedawno pisałem o small-ballowej gwieździe śmierci Warriors, dziś krótko o pick and rollach zagłady granych w
takich ustawieniach przez duet Curry&Green.
Problem dla przeciwnika z tą zagrywką jest taki, że na ten
moment nie ma odpowiedzi na jej zatrzymanie. Opcji jej rozegrania jest mnóstwo
i w zasadzie modlisz się o mniejsze zło. Warriors mogą w takich sytuacjach
łatwo wypracować sobie czystą trójkę dla Curry’ego czy mis-match z wysokim. Musisz liczyć się też z tym, że Dubs być może zagrają akcję pick and pop
z niekrytym wtedy na dystansie Greenem. A gdy rywal zdecyduje się na podwojenie
Stefki, Green już czeka by rollować do obręczy, skąd może skarcić cię pod
koszem albo rozrzucić piłkę do niekrytego strzelca, gdy zablokujesz dostęp do pomalowanego.
Warriors są w tych akcjach tak bardzo efektywni, że w rogu
mogłaby czekać Taylor Swift i trafiałaby po 3 trójki na mecz.
Czaso-wstrzymywacz Sam Mitchell
W Minnesocie dzieje się ogrom ciekawego, ale co by nie mówić
ich atak to średniowiecze. Jest dużo izolacji, mnóstwo pojedynków 1v1, mało
ruchu piłki i wysyp długich dwójek. Wszystkie wymienione problemy można
dostrzec na tym posiadaniu, w którym czas na ziemi się zatrzymał.
Młode Wilczki często zdobywają w takich sytuacjach punkty, bo
jadą na czystym talencie i dzieje się to pomimo-trenera.
Nie jest też złą rzeczą granie izolacji na Andrew Wigginsa, który w takich akcjach
zdobywa solidne 0.9 ppp. Niekorzystne natomiast są takie izolacje jak ta, gdzie
z drugiej strony stoi dobry obrońca, na zegarze pozostaje jeszcze trochę czasu,
a nagrodą jest trudna dwójka. To po prostu nie jest efektywne.
Wolves są na przedostatnim miejscu w oddawanych trójkach,
jedynie za Krzyżakami Lionela
Hollinsa. Sam Mitchell wychodzi naprzeciw analityce, naprzeciw trójkom i w
skrócie nie pomaga swojej drużynie. Rozpoczynam kampanię #FreeScottBrooks.
Steal poprzedniego
draftu
Gdybym w tym momencie na nowo mógł ułożyć poprzedni draft
Devin Booker byłby gdzieś w okolicy 6-8 miejsca.
Oglądanie Bookera w akcji to
dziwne doświadczenie. Dziwne, bo ten – mimo że gra średnio tylko po 12 minut –
mam wrażenie, podejmuje niemal wyłącznie dobre decyzje. Dziwne także, bo
najmłodszy zawodnik w lidze nie powinien taki być. Jest niemal za mądry w tym
co robi. Powinien popełniać więcej błędów. Debiutant z Phoenix ma to szczęście,
że został wybrany do odpowiedniej drużyny. Nie ma ciśnienia na jego grę, może
uczyć się od lepszych i dostaje minuty w meczach rozgrywanych o coś. To ważne.
Booker póki co trafia aż 67% swoich trójek (12/18). Ma świetną
mechanikę rzutu, przez co za kilka lat będzie jednym z lepszych strzelców za 3
w lidze. I te rzuty są tak bardzo niewymuszone, jak tylko mogą być. Z linii za
trzy może też atakować kosz, co już kilka razy pokazał. Brakuje mu jeszcze masy
w obronie, by kryć co lepszych skrzydłowych, stąd trochę czasu upłynie zanim
porównania do Klaya Thompsona będą mogły się wypełnić.
Ale kwestią czasu są większe minuty i akcje rozpisywane pod
Bookera w rezerwowym unicie, bo szkoda by było taki potencjał marnować.
Popujący Marvin Williams
To pewnie tylko złudzenie, ale Hornets niemal w każdym meczu
w pierwszych minutach grają przynajmniej raz tę samą akcję pick and pop między
Walkerem/Batumem a stretchującym Marvinem Williamsem. Obrońcy rywali na to się
łapią, Hornets zdobywają łatwe trzy punkty a Stephanie Ready tak bardzo
skrzecząc tłumaczy, że to dobry znak, że Marvin trafia.
Szerszenie natomiast są jakieś 46 razy lepsze niż myślałem,
a Marvin jest tego jednym z czynników – zaskakująco dobrze rozciąga grę i
trafia aż 40% swoich trójek. Good job, Marvin. Nie będziesz już więcej chodził
głodny.
Starvin Marvin dziękuje za przeczytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz