środa, 2 grudnia 2015

Plusy i minusy (4) - Treny do Brandona Knighta

Wyobraź sobie taką sytuację. Psuje Ci się karta graficzna i jej naprawa będzie sporo kosztować. Ale zamiast wymienić pojedynczą część, mówisz yolo, kupię nowy komputer. W tym celu idziesz do sklepu, rozglądasz się i widzisz dajmy na to aparat fotograficzny, który nie jest Ci prawie do niczego potrzebny. Tak czy siak kupujesz go i wydajesz gro pesos przeznaczonych na faktyczne priorytety. Mówisz sobie jakoś to będzie, coś wymyślę. Zaglądasz w sakiewkę, coś tam brzęczy i z reszty kupujesz komputer u lokalnego magika, który już przy rozpakowywaniu z kartonu skrzypi. Żałujesz tej decyzji każdego dnia, ale nic nie możesz zrobić, bo stary sprzęt jest już rozkręcany na części gdzieś w Guadalajarze.

Tak w sporym uproszczeniu wygląda to co wydarzyło się w minionym czasie w Milwaukee. Knight w tej historii jest starym komputerem, Michael Carter-Williams nowym złomem a Greg Monroe drogim aparatem fotograficznym.

Nie podobała mi się wymiana Knighta na MCW od początku, ale tłumaczyłem sobie – Jason Kidd widzi więcej. Teraz utwierdzam się w przekonaniu, że to był błąd. Wypunktuję dlaczego:

1) Trzon Milwaukee stanowią Giannis-Parker-Middleton i tylko jeden z tych zawodników rozciąga grę na bardzo dobrym poziomie. Stąd potrzebujesz rozgrywającego, który rzuci za trzy i wykreuje sobie czyste pozycje. Innymi słowy zapewni więcej miejsca na parkiecie, tak by zawodnicy, którzy ścinają do obręczy jak Giannis czy Parker mieli potrzebną do tego przestrzeń. Bo co ci z tego, że każdy w twoim składzie potrafi grać w post, jeżeli nie jest to wartością dodaną, skoro nie ma na to miejsca przy słabym spacingu.

2) Jason Kidd za bardzo podążył za pewną wizją - gry czterema zawodnikami, ze świetnym zasięgiem ramion, z których każdy będzie mógł switchować w obronie. Do wspomnianego trzonu dodał Michaela Cartera-Williamsa. I na papierze to ma nawet sens. Jednak rzecz w tym, że MCW nie robi niczego, chociaż na przyzwoitym poziomie, w ofensywie. Nie potrafi rzucać, nie dostaje się pod kosz i nie gra poprawnie pick and rolli. Do tego często traci piłkę. W nowoczesnej NBA twój rozgrywający musi być w jakimś elemencie swojej gry bardzo dobry. Brandon Knight pasował do Bucks, bo stawał się dobrym strzelcem w drużynie, która tak bardzo tego potrzebowała.

3) W Bucks powoli robi się tłoczno. Gdy przyjdzie dzień zapłaty Giannisa i Parkera z któregoś wysokiego - Monroe/ Henson – trzeba będzie zrezygnować, bo to niepotrzebny luksus. Nadal też pozostaje problem rozgrywającego i należy odpowiedzieć sobie na pytanie czy aby na pewno chcesz by Michael Carter Williams dowodził twoją drużyną. Zmierzam do tego, że życie Jasona Kidda mogło być o wiele prostsze. Gdyby tylko przedłużył kontrakt z Brandonem Knightem miałby bardzo dobrze uzupełniającą się pierwszą piątkę:

Brandon Knight--Khris Middleton--Giannis--Jabari Parker--John Henson

Ten team byłby lepszy od tego, który w Milwaukee jest obecnie. Bo nie zawsze chodzi o to, by mieć tylko jak najlepszych zawodników w zespole. Chodzi o to, by dopasować poszczególnych zawodników, wykorzystać ich najlepsze strony i to jakoś połączyć. Niektórzy gracze często się wzajemnie wykluczają.

Być może w tym wszystkim Michael Carter-Williams nie jest tak złym zawodnikiem za jakiego go mam. Ale po prostu nie pasuje do tych Bucks.

Alec Burks atakujący kosz
W Utah dzieje się wiele dobrych rzeczy i dziś wspomnę o jednej z nich.

Moim cichym kandydatem do nagrody najlepszego rezerwowego po pierwszym miesiącu gry jest Alec Burks. Po tym jak w zeszłym sezonie przez kontuzje opuścił 55 meczów, ten zaczął nad wyraz udanie. Zdobywa 15.4ppg wprawdzie na 42% skuteczności, lecz trafia bardzo solidne 39,5% swoich trójek. Ale rzecz w tym, że Burks robi bardzo dużo dobrego w ofensywie. Z ławki zapewnia spacing, ma niezły mid-range jumper i przede wszystkim łatwo dostaje się pod kosz.

Przy atakowaniu obręczy jest na tyle dobrym podającym, że przeciwnik nie zawsze wie czego ma się spodziewać – podania czy wykończenia. Jego zasięg ramion sprawia też, że może łatwo przekładać sobie piłkę z ręki do ręki w takich trudnych akcjach, co też utrudnia orientację rywala.

Coś co jeszcze jest ważne – Jazz coraz częściej przechodzą na ustawienie bez rozgrywającego. Tę lukę wypełnia właśnie Burks, który na przemian z Haywardem czy Hoodem, odpowiada za przebieg akcji Utah. Burks w takim line-upie może wyprowadzać piłkę w transition, a gdy tempo zwalnia zamienia się w spot-up shootera. W każdej z tych opcji może wykorzystywać swoje mocne strony: trójkę i atakowanie obręczy (w obu akcjach wyżej Jazz grali właśnie takim line-upem). To póki co działa.

Curry & Green combo
Niedawno pisałem o small-ballowej gwieździe śmierci Warriors, dziś krótko o pick and rollach zagłady granych w takich ustawieniach przez duet Curry&Green.

Problem dla przeciwnika z tą zagrywką jest taki, że na ten moment nie ma odpowiedzi na jej zatrzymanie. Opcji jej rozegrania jest mnóstwo i w zasadzie modlisz się o mniejsze zło. Warriors mogą w takich sytuacjach łatwo wypracować sobie czystą trójkę dla Curry’ego czy mis-match z wysokim. Musisz liczyć się też z tym, że Dubs być może zagrają akcję pick and pop z niekrytym wtedy na dystansie Greenem. A gdy rywal zdecyduje się na podwojenie Stefki, Green już czeka by rollować do obręczy, skąd może skarcić cię pod koszem albo rozrzucić piłkę do niekrytego strzelca, gdy zablokujesz dostęp do pomalowanego.

Warriors są w tych akcjach tak bardzo efektywni, że w rogu mogłaby czekać Taylor Swift i trafiałaby po 3 trójki na mecz.

Czaso-wstrzymywacz Sam Mitchell
W Minnesocie dzieje się ogrom ciekawego, ale co by nie mówić ich atak to średniowiecze. Jest dużo izolacji, mnóstwo pojedynków 1v1, mało ruchu piłki i wysyp długich dwójek. Wszystkie wymienione problemy można dostrzec na tym posiadaniu, w którym czas na ziemi się zatrzymał.

Młode Wilczki często zdobywają w takich sytuacjach punkty, bo jadą na czystym talencie i dzieje się to pomimo-trenera. Nie jest też złą rzeczą granie izolacji na Andrew Wigginsa, który w takich akcjach zdobywa solidne 0.9 ppp. Niekorzystne natomiast są takie izolacje jak ta, gdzie z drugiej strony stoi dobry obrońca, na zegarze pozostaje jeszcze trochę czasu, a nagrodą jest trudna dwójka. To po prostu nie jest efektywne.

Wolves są na przedostatnim miejscu w oddawanych trójkach, jedynie za Krzyżakami Lionela Hollinsa. Sam Mitchell wychodzi naprzeciw analityce, naprzeciw trójkom i w skrócie nie pomaga swojej drużynie. Rozpoczynam kampanię #FreeScottBrooks.

Steal poprzedniego draftu
Gdybym w tym momencie na nowo mógł ułożyć poprzedni draft Devin Booker byłby gdzieś w okolicy 6-8 miejsca. 

Oglądanie Bookera w akcji to dziwne doświadczenie. Dziwne, bo ten – mimo że gra średnio tylko po 12 minut – mam wrażenie, podejmuje niemal wyłącznie dobre decyzje. Dziwne także, bo najmłodszy zawodnik w lidze nie powinien taki być. Jest niemal za mądry w tym co robi. Powinien popełniać więcej błędów. Debiutant z Phoenix ma to szczęście, że został wybrany do odpowiedniej drużyny. Nie ma ciśnienia na jego grę, może uczyć się od lepszych i dostaje minuty w meczach rozgrywanych o coś. To ważne.

Booker póki co trafia aż 67% swoich trójek (12/18). Ma świetną mechanikę rzutu, przez co za kilka lat będzie jednym z lepszych strzelców za 3 w lidze. I te rzuty są tak bardzo niewymuszone, jak tylko mogą być. Z linii za trzy może też atakować kosz, co już kilka razy pokazał. Brakuje mu jeszcze masy w obronie, by kryć co lepszych skrzydłowych, stąd trochę czasu upłynie zanim porównania do Klaya Thompsona będą mogły się wypełnić. 

Ale kwestią czasu są większe minuty i akcje rozpisywane pod Bookera w rezerwowym unicie, bo szkoda by było taki potencjał marnować. 

Popujący Marvin Williams
To pewnie tylko złudzenie, ale Hornets niemal w każdym meczu w pierwszych minutach grają przynajmniej raz tę samą akcję pick and pop między Walkerem/Batumem a stretchującym Marvinem Williamsem. Obrońcy rywali na to się łapią, Hornets zdobywają łatwe trzy punkty a Stephanie Ready tak bardzo skrzecząc tłumaczy, że to dobry znak, że Marvin trafia.

Szerszenie natomiast są jakieś 46 razy lepsze niż myślałem, a Marvin jest tego jednym z czynników – zaskakująco dobrze rozciąga grę i trafia aż 40% swoich trójek. Good job, Marvin. Nie będziesz już więcej chodził głodny.

Starvin Marvin dziękuje za przeczytanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz