czwartek, 11 lutego 2016

Kim jest Jabari Parker?

Jeżeli pamiętacie jeszcze kultowy serial „Przyjaciele” był odcinek, w którym Ross miał poważną dyskusję z Moną, jego ówczesną dziewczyną, o tym dokąd zmierza ich związek. Ross nie chciał tego robić – nie czuł się w takich rozmowach najlepiej, co gorsza nie było dobrej odpowiedzi na postawione pytanie. Dywagował o tym, że zabawnie spędza im się razem czas, ale widząc niezadowoloną minę swojej dziewczyny, dodał coś w stylu, że „sama zabawa nie wystarczy, to musi dokądś zmierzać”. Błądził strasznie i puentą rozmowy było oddanie klucza do swojego mieszkania – nie chciał za bardzo się angażować, a wyszło zupełnie na odwrót.

Piszę o tym, bo ta scena skojarzyła mi się z sytuacją Jabariego Parkera w Milwaukee. Bardzo trudno jest na teraz odpowiedzieć na pytanie dokąd zmierza kariera zawodnika Bucks. Jedna wielka niewiadoma. Sam klub musi zastanowić się na ile warto jest kierować przebudowę w kierunku Parkera. Czy jest w ogóle wystarczająco dobry, by to robić? Czy w przypadku Parkera możemy już doszukiwać się jakiś rozwiązań? Czy takowe w ogóle istnieje?

Podstawowy problem z Jabarim Parkerem jest taki, że za bardzo nie wiemy jakim zawodnikiem chce być. Do NBA przychodził z łatką stricte ofensywnego gracza, jako najbardziej gotowy produkt ze wszystkich zawodników. Zastanawiano się, czy przypadkiem niski skrzydłowy z Duke nie powinien być nr 1 w drafcie, w którym jako pierwszy poszedł Andrew Wiggins. Teraz wygląda to dosyć śmiesznie. Statystycznie blisko mu do Derricka Williamsa w jego drugim sezonie.

Póki co Jabari zawodzi – tak, pamiętam o kontuzji – i winę tutaj ponosi po części zawodnik, ale w dużej mierze sam klub.

Po kolei.

Spacing

Jabari Parker oddaje 54% swoich rzutów tuż spod kosza. Jego największym atutem jest dostawanie się właśnie pod obręcz i w tym celu wykorzystuje wszelkiego rodzaju ścięcia. To jego chleb powszedni. Często ustawia się na linii za 3, dzięki czemu teoretycznie wyciąga spod kosza silnego skrzydłowego przeciwnika. I jeżeli pozostali zawodnicy rozciągają grę to ma to sens. Spójrz na tego wysokiego pick and rolla granego przez Mayo i Monroe’a i zwróć uwagę, gdzie center Bucks wyciągnął Boguta.

Zawodnicy poza akcją – MCW i Middleton – czekali na dystansie, dzięki czemu pod koszem otworzyła się przestrzeń. Jabari dostał podanie w punkt. Draymond Green nawet nie zauważył, że Parker mu się urwał.

Ale tego typu akcje zazwyczaj nie są możliwe. Po pierwsze, w Milwaukee praktycznie nie ma kto rzucać z dystansu. Spacing nie istnieje. Ta drużyna oddaje najmniej jump-shotów w lidze. W docelowej piątce tylko Khris Middleton jest respektowanym strzelcem za 3 – trafia 41%. Michael Carter Williams trafia tylko 30% swoich trójek. Giannis rozwija ten element swojej gry, ale to wciąż 23% z dystansu. Greg Monroe w ogóle nie rzuca za 3, podobnie jak Jabari Parker, który oddał tylko 7 trójek w sezonie i nie trafił żadnej. Przez to, pod koszem robi się tłok – po co kryć zawodnika na dystansie jeżeli wiesz, że nie zagrozi ci rzutem? Przeciwnik o tym wie, dlatego zagęszcza okolice pomalowanego i utrudnia drogę do kosza.

To jeden z takich przykładów – Tony Allen całkowicie odpuścił krycie Giannisa w rogu, a Parker i MCW czekają na półdystansie. Z-Bo nawet nie zwraca uwagi na Jabariego. Skrzydłowy Bucks specjalnie nie może zagrozić bezpośrednio rzutem, w catch&shoot trafia tylko 30%. Pod koszem jest tłoczno jak w pociągu z Władysławowa na Hel. 

Piłka nie chodzi w małych odległościach i przede wszystkim o wiele trudniej jest atakować kosz w takich sytuacjach Parkerowi czy Giannisowi. Jeszcze jeden przykład – znowu Monroe rozprowadza grę, co robi często, ale znowu jest gęsto od zawodników przeciwnika. 

W tej akcji Jabari Parker ścina do kosza, ale Rudy Gobert ustawiony blisko kosza przecina podanie. Derrick Favors nawet nie patrzy w kierunku Parkera, co jest powtarzającą się rzeczą.

Rzut za 3
Gra w NBA dla Jabariego byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby rzucał za 3. Ten, jak wspominałem, praktycznie nie oddaje rzutów z dystansu. Jest to o tyle dziwne, że jeszcze w NCAA trafiał 35.8% swoich trójek (38/106). Wydaje się, że prędzej czy później skrzydłowy Bucks doda rzut z dystansu, ale tak drastyczny spadek zaskakuje. W takiej sytuacji najlepiej by było otoczyć Parkera strzelcami z dystansu, ale jak wiemy to póki co nie jest możliwe. Zarówno Monroe i Giannis grają tym lepiej im bliżej kosza, podobnie jak Parker. Ci zawodnicy specjalnie się nie uzupełniają, a długimi fragmentami nawet dublują.

To jest trochę jak z pieczeniem ciasta – jeżeli masz dwa proszki do pieczenia, a nie masz masła to nic z tego nie wyjdzie. Dziwi mnie np. tak łatwe pozbycie się Jareda Dudleya, który dobrze dogadywał się z Giannisem i dodawał tak potrzebny rzut za 3. Na obecności zwyczajnego strech-4/ skrzydłowego z rzutem skorzystałby także Greg Monroe. Parker lepiej współgrałby ze strech-5 i w Milwaukee przydałby się taki gość jak np. Meyers Leonard. Liga zmierza w kierunku jak największej uniwersalności, przesuwa się w kierunku rzutu za trzy i po prostu nie możesz mieć na parkiecie jednocześnie 3 graczy bez rzutu z dystansu. Dołóż do tego rozgrywającego bez rzutu – MCW – i jest już 4. Tak się nie da, w Milwaukee nie ma kto rzucać i tracą na tym praktycznie wszyscy zawodnicy. Potrzeba zmian.

Obrona
Debiutanci często mają kłopoty w defensywie, a jako takiego możemy traktować Parkera, przez to że prawie cały zeszły sezon stracił przez kontuzje. Póki co wygląda to źle. Obrona Bucks często stara się podwajać zawodników, przede wszystkim odcinając drogę do paint, ale przez to zostawia niepilnowaną linię za 3. Liga zdaje się rozszyfrowała tak dobrze działającą w zeszłym sezonie obronę Bucks. Tylko 5 drużyn pozwala na więcej trójek niż Milwaukee i często zdarza się, że ktoś czeka niepilnowany. Taki sposób defensywy jest w ogóle dosyć ryzykowny, mając w składzie negatywnych obrońców jak Greg Monroe czy Jabari Parker. To prowadzi do prostych błędów, zgadnijcie do kogo piłkę poda Damian Lillard?

Ta akcja kończy się czystą trójką z dystansu Al-Farouqa Aminu. Dla Jabariego było już za późno i dosyć niepokojąco często ten jest w obronie zagubiony. Nie ma w zasadzie znaczenia czy broni zawodnika na piłce, czy bez piłki – w obu przypadkach nie za bardzo wie co robić. Po prostu nawet nie tyle jest w złym miejscu na parkiecie, co po prostu nie nadąża. Czasami mam wrażenie, że jest wolny albo trochę pulchniutki. Brakuje mu też masy. Jason Kidd stworzył mis-match w obronie, tak by Parker grając na 4 krył 3 przeciwnika, a Giannis jako 3 był odpowiedzialny za 4. Ale to też niewiele pomaga. Parker łatwo gubi się na zasłonach, przez co rywale lubią grać przez niego pick and rolle lub akcję pick and pop. To prowadzi do czystych pozycji i zobaczcie poniżej skąd Aminu wypuszcza piłkę, a gdzie jest zasięg Parkera.

Gdyby Parker był jedynym gorszym obrońcą w piątce to można by było jeszcze go na kimś schować. Ale pozostaje Monroe, co daje jeden z najgorszych frontcourtów w defensywie w całej NBA. Obaj kiepsko bronią obręczy, do tego Jabari często jest stawiany przed faktem dokonanym - doskoczyć do strzelca czy zostać przy koszu? Nie ma na to dobrej odpowiedzi, szczególnie że przy obręczy i tak nie robi wielkiej różnicy.

Z czasem w defensywie musi być lepszy, ale to będzie długi proces. Na dłuższą metę powinien się lepiej sprawdzić w obronie, grając z nieco zakurzonym Johnem Hensonem.

Reszta
Parker mocno polega jeszcze na grze w mid-range. Prawie 30% jego rzutów pochodzi właśnie z półdystansu, ale wpada już tylko 33%. To kiepski wynik i nie wiem z czego to wynika, bo jump-shot Jabariego wygląda dosyć płynnie. Te rzuty po prostu nie wpadają. Ale nie zmienia to faktu, że im dalej od kosza tym gorzej.

Pokazał kilka razy w tym sezonie swoją grę tyłem do kosza i tutaj zdobywa średnio 0.97 punktu na takie posiadanie. To na pewno pozytywny element, ale nie gra tego typu akcji często – zaledwie 38 razy atakował przez post. Ma niezłą pracę nóg i to jest dobry przykład jak potrafi wykreować sobie rzut w sytuacji 1v1. Na dobrym  obrońcy jakim jest Winslow efektownie zdobył punkty.

Warto jeszcze wspomnieć o grze w transition Parkera, dosyć dobrym czytaniu gry (czyli jednak robi coś dobrze w obronie!) oraz dunkach,  które póki co wychodzą mu najlepiej. Ale póki co ten sezon Jabariego jest dosyć rozczarowujący. Fajnie sprawdza się przy oglądaniu pojedynczych akcji, ale jest graczem bardzo jednowymiarowym. Do tego brakuje mu zasięgu i tak naprawdę trudno być podekscytowanym skrzydłowym, który nie broni, a większość punktów zdobywa spod kosza. To jest tym trudniejsze, oglądając co prezentują poszczególni zawodnicy z draftu 2015.

Co dalej?
Niewielkie są szanse, by za Parkera Milwaukee otrzymało coś tak kuszącego, że zdecydowałoby się go wymienić. Jego wartość nie jest teraz najwyższa, stąd nasuwa się oczywiste rozwiązanie – poszukać nowego klubu dla Monroe’a, MCW i ewentualnie Hensona. Sprowadzić jakiegoś combo-guarda z rzutem i kogoś na pozycję 3/4/5 z trójką. Może wtedy Jabari Parker wyglądał by lepiej?

Pewnie tak, ale wszystko wskazuje na to, że Bucks nie są jeszcze gotowi pozbywać się swojego centra. Podobnie jak w poprzednie lato, znowu bardziej będzie się liczył wizerunek klubu, aniżeli względy sportowe. Jak by to wyglądało, gdyby Milwaukee po pół roku pozbyło się jedynego poważnego wolnego agenta, który od niewiadomo kiedy wybrał drużynę z Wisconsin?

To bardzo śliska sprawa, która nie ma dobrego rozwiązania. Wymienisz Monroe’a i wypełnisz luki, ale potencjalnie odstraszysz przyszłych wolnych agentów. Zostawiając swojego centra dalej będziesz trzymał świetny, ale niepasujący element, który poniekąd hamuje rozwój młodych zawodników. To nawet nie jest nawet wybieranie mniejszego zła, bo obie wersje są złe.

Co do samego Jabariego Parkera nie pozostaje nic innego jak czekanie. Wciąż tak naprawdę niewiele o nim wiemy. A to co widzieliśmy nie jest specjalnie zachęcające. Nie pokazał jeszcze tej jednej rzeczy, w której mógłby być elitarny. To nie wróży dobrze. Ale mimo wszystko liczę na jego stopniowy progres, bo nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że Jabari Parker po prostu nie jest wystarczająco dobry. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz