Jeżeli pamiętacie jeszcze kultowy serial „Przyjaciele” był
odcinek, w którym Ross miał poważną dyskusję z Moną, jego ówczesną dziewczyną, o tym dokąd zmierza ich związek.
Ross nie chciał tego robić – nie czuł się w takich rozmowach najlepiej, co
gorsza nie było dobrej odpowiedzi na postawione pytanie. Dywagował o tym, że
zabawnie spędza im się razem czas, ale widząc niezadowoloną minę swojej
dziewczyny, dodał coś w stylu, że „sama zabawa nie wystarczy, to musi dokądś
zmierzać”. Błądził strasznie i puentą rozmowy było oddanie klucza do swojego
mieszkania – nie chciał za bardzo się angażować, a wyszło zupełnie na odwrót.
Piszę o tym, bo ta scena skojarzyła mi się z sytuacją Jabariego
Parkera w Milwaukee. Bardzo trudno jest na teraz odpowiedzieć na pytanie dokąd
zmierza kariera zawodnika Bucks. Jedna wielka niewiadoma. Sam klub musi
zastanowić się na ile warto jest kierować przebudowę w kierunku Parkera. Czy
jest w ogóle wystarczająco dobry, by to robić? Czy w przypadku Parkera możemy już
doszukiwać się jakiś rozwiązań? Czy takowe w ogóle istnieje?
Podstawowy problem z
Jabarim Parkerem jest taki, że za bardzo nie wiemy jakim zawodnikiem chce być. Do NBA przychodził z łatką stricte ofensywnego gracza, jako
najbardziej gotowy produkt ze wszystkich zawodników. Zastanawiano się, czy
przypadkiem niski skrzydłowy z Duke nie powinien być nr 1 w drafcie, w którym
jako pierwszy poszedł Andrew Wiggins. Teraz wygląda to dosyć śmiesznie. Statystycznie
blisko mu do Derricka Williamsa w jego drugim sezonie.
Póki co Jabari zawodzi – tak, pamiętam o kontuzji – i winę
tutaj ponosi po części zawodnik, ale w dużej mierze sam klub.
Po kolei.
Spacing
Jabari Parker oddaje 54% swoich rzutów tuż spod kosza. Jego największym
atutem jest dostawanie się właśnie pod obręcz i w tym celu wykorzystuje
wszelkiego rodzaju ścięcia. To jego chleb powszedni. Często ustawia się na
linii za 3, dzięki czemu teoretycznie
wyciąga spod kosza silnego skrzydłowego przeciwnika. I jeżeli pozostali
zawodnicy rozciągają grę to ma to sens. Spójrz na tego wysokiego pick and rolla
granego przez Mayo i Monroe’a i zwróć uwagę, gdzie center Bucks wyciągnął
Boguta.
Zawodnicy poza akcją – MCW i Middleton – czekali na
dystansie, dzięki czemu pod koszem otworzyła się przestrzeń. Jabari dostał
podanie w punkt. Draymond Green nawet nie zauważył, że Parker mu się urwał.
Ale tego typu akcje zazwyczaj nie są możliwe. Po pierwsze, w Milwaukee praktycznie nie ma kto rzucać z
dystansu. Spacing nie istnieje. Ta drużyna oddaje najmniej jump-shotów w
lidze. W docelowej piątce tylko Khris Middleton jest respektowanym strzelcem za
3 – trafia 41%. Michael Carter Williams trafia tylko 30% swoich trójek. Giannis
rozwija ten element swojej gry, ale to wciąż 23% z dystansu. Greg Monroe w
ogóle nie rzuca za 3, podobnie jak Jabari Parker, który oddał tylko 7 trójek w
sezonie i nie trafił żadnej. Przez to, pod koszem robi się tłok – po co kryć zawodnika na dystansie jeżeli
wiesz, że nie zagrozi ci rzutem? Przeciwnik o tym wie, dlatego zagęszcza
okolice pomalowanego i utrudnia drogę do kosza.
To jeden z takich przykładów – Tony Allen całkowicie
odpuścił krycie Giannisa w rogu, a Parker i MCW czekają na półdystansie. Z-Bo
nawet nie zwraca uwagi na Jabariego. Skrzydłowy Bucks specjalnie nie może
zagrozić bezpośrednio rzutem, w catch&shoot trafia tylko 30%. Pod koszem jest
tłoczno jak w pociągu z Władysławowa na Hel.
Piłka nie chodzi w małych odległościach i przede wszystkim o
wiele trudniej jest atakować kosz w takich sytuacjach Parkerowi czy Giannisowi.
Jeszcze jeden przykład – znowu Monroe rozprowadza grę, co robi często, ale
znowu jest gęsto od zawodników przeciwnika.
W tej akcji Jabari Parker ścina do kosza, ale Rudy Gobert ustawiony blisko kosza przecina podanie. Derrick Favors nawet nie patrzy w kierunku Parkera, co jest powtarzającą się rzeczą.
Rzut za 3
Gra w NBA dla Jabariego byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby
rzucał za 3. Ten, jak wspominałem, praktycznie nie oddaje rzutów z dystansu. Jest to o tyle dziwne, że jeszcze w NCAA
trafiał 35.8% swoich trójek (38/106). Wydaje się, że prędzej czy później
skrzydłowy Bucks doda rzut z dystansu, ale tak drastyczny spadek zaskakuje. W
takiej sytuacji najlepiej by było otoczyć Parkera strzelcami z dystansu, ale
jak wiemy to póki co nie jest możliwe. Zarówno Monroe i Giannis grają tym
lepiej im bliżej kosza, podobnie jak Parker. Ci zawodnicy specjalnie się nie uzupełniają, a długimi fragmentami
nawet dublują.
To jest trochę jak z pieczeniem ciasta – jeżeli masz dwa proszki do pieczenia, a nie
masz masła to nic z tego nie wyjdzie. Dziwi mnie np. tak łatwe pozbycie się
Jareda Dudleya, który dobrze dogadywał się z Giannisem i dodawał tak potrzebny
rzut za 3. Na obecności zwyczajnego strech-4/ skrzydłowego z rzutem
skorzystałby także Greg Monroe. Parker lepiej współgrałby ze strech-5 i w
Milwaukee przydałby się taki gość jak np. Meyers Leonard. Liga zmierza w kierunku
jak największej uniwersalności, przesuwa się w kierunku rzutu za trzy i po
prostu nie możesz mieć na parkiecie jednocześnie 3 graczy bez rzutu z dystansu.
Dołóż do tego rozgrywającego bez rzutu – MCW – i jest już 4. Tak się nie da, w Milwaukee nie ma kto
rzucać i tracą na tym praktycznie wszyscy zawodnicy. Potrzeba zmian.
Obrona
Debiutanci często mają kłopoty w defensywie, a jako takiego
możemy traktować Parkera, przez to że prawie cały zeszły sezon stracił przez
kontuzje. Póki co wygląda to źle. Obrona Bucks często stara się podwajać zawodników,
przede wszystkim odcinając drogę do paint, ale przez to zostawia niepilnowaną
linię za 3. Liga zdaje się rozszyfrowała
tak dobrze działającą w zeszłym sezonie obronę Bucks. Tylko 5 drużyn
pozwala na więcej trójek niż Milwaukee i często zdarza się, że ktoś czeka
niepilnowany. Taki sposób defensywy jest w ogóle dosyć ryzykowny, mając w
składzie negatywnych obrońców jak Greg Monroe czy Jabari Parker. To prowadzi do
prostych błędów, zgadnijcie do kogo piłkę poda Damian Lillard?
Ta akcja kończy się czystą trójką z dystansu Al-Farouqa
Aminu. Dla Jabariego było już za późno i dosyć niepokojąco często ten jest w
obronie zagubiony. Nie ma w zasadzie
znaczenia czy broni zawodnika na piłce, czy bez piłki – w obu przypadkach nie
za bardzo wie co robić. Po prostu nawet nie tyle jest w złym miejscu na
parkiecie, co po prostu nie nadąża. Czasami mam wrażenie, że jest wolny albo trochę
pulchniutki. Brakuje mu też masy. Jason Kidd stworzył mis-match w obronie, tak
by Parker grając na 4 krył 3 przeciwnika, a Giannis jako 3 był odpowiedzialny
za 4. Ale to też niewiele pomaga. Parker łatwo gubi się na zasłonach, przez co
rywale lubią grać przez niego pick and rolle lub akcję pick and pop. To
prowadzi do czystych pozycji i zobaczcie poniżej skąd Aminu wypuszcza piłkę, a
gdzie jest zasięg Parkera.
Gdyby Parker był jedynym gorszym obrońcą w piątce to można
by było jeszcze go na kimś schować. Ale pozostaje Monroe, co daje jeden z
najgorszych frontcourtów w defensywie w całej NBA. Obaj kiepsko bronią obręczy,
do tego Jabari często jest stawiany przed faktem dokonanym - doskoczyć do
strzelca czy zostać przy koszu? Nie ma na to dobrej odpowiedzi, szczególnie że
przy obręczy i tak nie robi wielkiej różnicy.
Z czasem w defensywie musi być lepszy, ale to będzie długi
proces. Na dłuższą metę powinien się lepiej sprawdzić w obronie, grając z nieco
zakurzonym Johnem Hensonem.
Reszta
Parker mocno polega jeszcze na grze w mid-range. Prawie 30% jego rzutów pochodzi właśnie z półdystansu, ale
wpada już tylko 33%. To kiepski wynik i nie
wiem z czego to wynika, bo jump-shot
Jabariego wygląda dosyć płynnie. Te rzuty po prostu nie wpadają. Ale nie
zmienia to faktu, że im dalej od kosza tym gorzej.
Pokazał kilka razy w tym sezonie swoją grę tyłem do kosza i
tutaj zdobywa średnio 0.97 punktu na takie posiadanie. To na pewno pozytywny
element, ale nie gra tego typu akcji często – zaledwie 38 razy atakował przez
post. Ma niezłą pracę nóg i to jest dobry przykład jak potrafi wykreować sobie
rzut w sytuacji 1v1. Na dobrym obrońcy
jakim jest Winslow efektownie zdobył punkty.
Warto jeszcze wspomnieć o grze w transition Parkera, dosyć dobrym
czytaniu gry (czyli jednak robi coś dobrze w obronie!) oraz dunkach, które póki co wychodzą mu najlepiej. Ale póki
co ten sezon Jabariego jest dosyć rozczarowujący. Fajnie sprawdza się przy
oglądaniu pojedynczych akcji, ale jest graczem bardzo jednowymiarowym. Do tego brakuje mu zasięgu i tak naprawdę
trudno być podekscytowanym skrzydłowym, który nie broni, a większość punktów
zdobywa spod kosza. To jest tym trudniejsze, oglądając co prezentują poszczególni
zawodnicy z draftu 2015.
Co dalej?
Niewielkie są szanse, by za Parkera Milwaukee otrzymało coś
tak kuszącego, że zdecydowałoby się go wymienić. Jego wartość nie jest teraz
najwyższa, stąd nasuwa się oczywiste rozwiązanie – poszukać nowego klubu dla
Monroe’a, MCW i ewentualnie Hensona. Sprowadzić jakiegoś combo-guarda z rzutem
i kogoś na pozycję 3/4/5 z trójką. Może wtedy Jabari Parker wyglądał by lepiej?
Pewnie tak, ale wszystko wskazuje na to, że Bucks nie są jeszcze gotowi pozbywać się swojego centra. Podobnie jak w poprzednie lato, znowu bardziej będzie się
liczył wizerunek klubu, aniżeli względy sportowe. Jak by to wyglądało, gdyby Milwaukee po pół roku pozbyło się jedynego
poważnego wolnego agenta, który od niewiadomo kiedy wybrał drużynę z Wisconsin?
To bardzo śliska sprawa, która nie ma dobrego rozwiązania.
Wymienisz Monroe’a i wypełnisz luki, ale potencjalnie odstraszysz przyszłych
wolnych agentów. Zostawiając swojego centra dalej będziesz trzymał świetny, ale
niepasujący element, który poniekąd hamuje rozwój młodych zawodników. To nawet
nie jest nawet wybieranie mniejszego zła, bo obie wersje są złe.
Co do samego Jabariego Parkera nie pozostaje nic innego jak
czekanie. Wciąż tak naprawdę niewiele o nim wiemy. A to co widzieliśmy nie jest
specjalnie zachęcające. Nie pokazał jeszcze tej jednej rzeczy, w której mógłby
być elitarny. To nie wróży dobrze. Ale
mimo wszystko liczę na jego stopniowy progres, bo nie chcę dopuszczać do siebie
myśli, że Jabari Parker po prostu nie jest wystarczająco dobry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz