czwartek, 10 marca 2016

Co siedzi w głowie Gregga Popovicha

- You can’t out-Hibbert Hibbert – zwykł mawiać Eric Spoelstra w 2012 roku.

W drugiej rundzie playoffów Miami Heat mierzyli się przeciwko Indianie Pacers i nie mieli odpowiedzi na centra rywala. Po pierwszych dwóch meczach było 1-1, a trener Heat zdał sobie sprawę, że konwencjonalne sposoby nie zadziałają:

- Nie uda nam się wygrać tej serii bez myślenia poza schematami.

Stąd w trzecim meczu Spoelstra postanowił przejść niżej i wstawił do pierwszej piątki Shane’a Battiera, kolejnego strzelca za 3, który miał niejako odciągnąć duet wysokich Pacers spod kosza.

- W klubie kazali mi się z tym pomysłem przespać – wspomina Spoelstra. - Myśleli, że jestem szalony.

Heat ostatecznie przegrali to spotkanie 94-75 i Indiana zyskała przewagę parkietu. Trener Spoelstra pozostawał jednak pewny siebie:

- Mimo wyniku, wiedziałem że tak powinniśmy grać. Wyłączyłem od siebie wszelki szum. Wszyscy uważali, że nie możemy wygrać w ten sposób, szczególnie mistrzostwa. Nie obchodziło mnie to.

Ostatecznie trener Heat postawił na swoim i jak się okazało, postąpił słusznie. Miami wygrało kolejne 3 spotkania z Battierem jako starterem, tym samym awansując do finałów konferencji. Ale był to przede wszystkim sukces niestandardowego podejścia. Spoelstra miał rację – szczególnie patrząc na problem z perspektywy czasu – ale co by było, gdyby się mylił?

Czytając ten świetny tekst o rewolucji rzutu za 3 punkty, pomyślałem sobie – parafrazując słowa Spoelstry –„you can’t out-Warriors Warriors”. Trudno pokonać kogoś używając tej samej broni, gdy wiesz że twój rywal jest w tym elemencie zdecydowanie lepszy. Siła Warriors i ich small-ballowej piątki śmierci nie tkwi w samej istocie grania nisko, ale w tym że każdy zawodnik na parkiecie potrafi zrobić niemal wszystko. Każdy zapewnia rzut za 3, nadaje się do switchowania w obronie czy jest plusowym podającym. Ustawienie Curry-Thompson-Barnes-Iguodala-Green ma najlepszy net rating w lidze i przyczyna jest prosta. Nikt w NBA nie ma tak uniwersalnego line-upu. Patrząc kolejno na drużyny z czołówki, przy wszystkich pojawia jakieś „ale”. Któryś z ważniejszych trybików działa w gorszym stopniu niż odpowiednik Warriors. Więc dlaczego by nie spróbować tego obrócić? Czy to jest to co robi od początku sezonu Gregg Popovich?

Gdy liga przesuwa się w stronę linii za 3 punkty, San Antonio Spurs idą w przeciwnym kierunku. Ostrogi oddają średnio 18.7 trójek na mecz, co jest 6 najgorszym wynikiem w NBA. Liderujący w tej kategorii Houston Rockets rzucają średnio 31.3 za 3, drudzy Warriors 30.9. Jednak zaraz po GSW, Spurs trafiają na najlepszym % - wpada 38.5% oddanych trójek. Te posiadania są odrabiane w inny sposób.

Tylko Knicks grają częściej przez post-up od Spurs. To wprawdzie nadal ważny element koszykówki, przydany w postseason, ale mimo wszystko trend się odwraca. W top 10 drużyn najczęściej wykorzystujących grę tyłem do kosza tylko trzy z nich, prócz Spurs, znajdują się obecnie na miejscu gwarantującym playoffy – Grizzlies, Mavericks i Bulls.

Oczywiście, posiadanie w składzie takich zawodników jak LaMarcus Aldridge, Boris Diaw czy David West niejako wymusza na tobie granie w ten sposób. Ale ciekawi mnie czy jest to bardziej dopasowane pod posiadany skład, czy szerszy plan Spurs na pokonanie Warriors. Pewnie jedno wynika z drugiego. Nawet nie chodzi mi też o samo powodzenie tej misji, tylko czysty sposób jako inne rozwiązanie.

Na papierze LaMarcus Aldridge to dobra odpowiedź na defensywę Draymonda Greena, choć nie widzieliśmy tego w pierwszym meczu między SAS, a GSW. Popovich niemal całkowicie odsuwa silnego skrzydłowego od linii za 3 – kiedy ten w Portland w zeszłym sezonie oddał 105 trójek, trafiając 35% z nich, w San Antonio Aldridge rzucił tylko 15 razy za 3. Nie trafiał żadnej ze swoich prób. LMA to przede wszystkim bestia w post, a Green miał już w tym sezonie problemy broniąc np. Grega Monroe w przegranym meczu z Milwaukee. Efektywność byłego zawodnika Blazers to jeden z kluczy do myślenia o powodzeniu Spurs przeciwko Warriors.

Ponadto San Antonio robią standardowe rzeczy w dalszej perspektywie z myślą o GSW – zwolnienie tempa (23 miejsce) czy nastawienie na defensywę (top 1). Wciąż nie mam pojęcia jak Spurs chcą bronić z Tonym Parkerem czy Pattym Millsem przeciwko Warriors. Obrona w playoffach będzie mniej polegała na zmianach krycia i wypracowanie korzystniejszego match-upu powinno być trudniejsze. Zakładając też, że Green/ Kawhi będą kryć Splasz Braci, rozgrywający Spurs zostanie schowany na Barnesie, Livingstonie lub Iguodali. Jest to niby jakieś rozwiązanie, ale tak czy siak skrzydłowi Warriors mają znaczną przewagę wzrostu i siły. Mogą wtedy szukać gry np. w post, coś co robili np. Clippers w meczu przeciwko Spurs. Chodzi o zwykłe znajdywanie przewag.

Teoretycznie San Antonio mogą polegać na obronie z pomocy – tutaj wyszedł do podwojenia Tim Duncan, ale wtedy ktoś zostaje wolny. Błędem w tej sytuacji było podejście przez Danny’ego Greena pod DeAndre Jordana, który z półdystansu zagrożenia nie stwarza żadnego. Center Clippers to wykorzystał i znalazł dzięki temu w rogu niepilnowanego Redicka.

Spurs być może zostaną w pewnym momencie zmuszeni do gry bez PG, na co w zasadzie mogliby sobie pozwolić. Wtedy musieliby po prostu szukać dystrybuowania piłką u innych zawodników jak np. Manu Ginobili czy Boris Diaw. To wciąż przecież świetny zespół jeżeli chodzi o ruch piłki – są trzeci zarówno pod względem podań i asyst na mecz. Co ważniejsze, prowadzi to też do czystych pozycji – tylko 5 drużyn oddaje więcej niekontestowanych rzutów.

Problem jest taki, że nie jestem pewien czy Spurs mogą na swoich warunkach pokonać Warriors w 4 meczach. Pewne rzeczy przeciwko najlepszej drużynie w NBA nie działają i kilkukrotnie widzieliśmy, że ofensywa na dwie wieże nie do końca jest skutecznym rozwiązaniem. Steve Kerr uruchamia wtedy swój small-ballowy line-up i pojawia się kłopot. Spurs mogliby wprawdzie szukać szczęścia, grając niską wariacją ustawienia Manu-Green-Simmons/Anderson-Kawhi-Boris, tylko… ta sama niska piątka rywala wygląda po prostu lepiej. Stąd czy Spurs mogą się dostosowywać do GSW?

Wydaje mi się, że drużyna z Teksasu, mimo pozycji i liczb, jest przez cały sezon o półkę niżej od obecnych mistrzów. Jak zresztą 28 pozostałych drużyn w NBA i nie ma w tym nic złego. Coś co jednak wyróżnia San Antonio to koncepcja Popa, tak przecież różna od czołówki. Staram się gdzieś racjonalizować działania trenera Spurs, ale może to jak doszukiwanie się głębi w strumyku? Tylko z drugiej strony to Pop. Wszystko ma jakiś większy cel. On znowu musi wiedzieć co robi, prawda? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz